Łukasz Radecki - "Bóg Horror Ojczyzna" tomy 1 i 2

wtorek, 26 sierpnia 2014

Uwielbiam horrory, w dzieciństwie zaczytywałam się w powieściach Kinga i Mastertona pobudzając moją wyobraźnię do granic możliwości. Jeśli jednak myślicie, że miałam z tego powodu problemy z zaśnięciem, to się mylicie. Do dzisiaj sny z goniącymi mnie zombiakami należą do moich ulubionych, chyba po prostu lubię czuć odrobinę adrenaliny, nie ważne czy na żywo czy nie. Gdy tylko zobaczyłam akcję Polacy nie gęsi i swoich autorów mają promującą opowiadania Łukasza Radeckiego wiedziałam, że muszę wziąć w niej udział. Niestety, mimo, że jego twórczość bardzo mi się spodobała, trochę jednak za mało było w niej grozy. Przejdźmy do konkretów...

Akcja opowiadań rozgrywa się w Polsce roku 2079. Unia Europejska przestała istnieć, Polska stała się częścią koalicji państw chrześcijańskich (nie napiszę co mi od razu przyszło do głowy, ale uśmiałam się z tego...), Kościół rządzi całym krajem twardą ręką nadzorując praktycznie każdy aspekt aktywności jego obywateli. Nie byłabym w stanie żyć w takim państwie, pewnie próbowałabym zwiać, gdzie pieprz rośnie... Hmm... Zasadniczo to był chyba dla mnie najbardziej przerażający aspekt opowiadań Łukasza Radeckiego, to ciągłe Bóg z tobą, Niech będzie pochwalony, nieustanna inwigilacja... Brr...

Głównymi bohaterami opowiadań są agenci Katolickich Służb Specjalnych: Thorson (zwany Stonką) i Maksymilian Klimkiewicz (Maks). Początkowo wydaje się, że obaj są bardzo różni, jednak szybko przekonujemy się, że to pozory. Obaj są ulepieni z podobnej gliny, co pomaga im przy współpracy a nas bawi. Nie skłamię pisząc, że stali się jedną z moich ulubionych par detektywów, o jakich czytałam. Oczywiście, jak na dobrych funkcjonariuszy przystało, obaj odbiegali od normy, ubrani byle jak (bardziej byle niż jak), najczęściej nieogoleni i skacowani, nie do końca podporządkowani - kogoś wam to przypomina? Bo mnie stereotyp gliniarza z filmów akcji. 

Bóg Horror Ojczyzna - Złego początki wprowadza nas w realia świata roku 2079 i pozwala lepiej poznać zarówno Stonkę, jak i Maksa.Ci dwaj też zresztą dopiero się poznają. Maks jest piętnastym partnerem Stonki w ciągu jego kariery, jakoś do tej pory wszyscy inni mieli pecha i albo ginęli, albo kończyli w zakładzie psychiatrycznym. Maks jednak, jakimś cudem, przeżywa pierwsze dni pracy, z czego zresztą obaj się cieszą. Na dzień dobry mają zadanie - rozwiązać zagadkę morderstwa ucznia z liceum Świętego Jarosława. Wydaje się niezbyt ciekawe, ale sposób przeprowadzania przesłuchań przykuwa uwagę a i metodyczne udowadnianie, że morderstwo nie miało nic wspólnego z satanistycznymi rytuałami nie pozwala się oderwać od opowiadania. Chciałoby się powiedzieć, że to takie niby nic, ale Łukasz Radecki zrobił z tego coś. A to tylko początek...

 

W drugim opowiadaniu mamy do czynienia z dużo większą makabrą. Przyznaję, że w trakcie lektury zbytnio pofolgowałam swojej wyobraźni i poczułam na rękach gęsią skórkę. Tym razem detektywi mają dopaść Vigo - człowieka, którego nazwiskiem sygnowane są filmy pornograficzne z gatunku sniff, czyli obrazy, na których kobiety są gwałcone, katowane i w bestialski sposób zabijane. Ciężko mi było czytać ich opisy, nie wyobrażam sobie jak można coś takiego w ogóle oglądać i jeszcze się przy tym podniecać. Stonka i Maks w trakcie śledztwa wpadają w sprytną pułapkę, czy uda im się wyjść z niej obronną ręką - o tym przekonacie się sami czytając opowiadanie. 


Tom drugi, czyli Bóg Horror Ojczyzna – Wszystko spłonie, podobał mi się bardziej niż poprzedni ze względu na pojawiające się w nim postaci. Opowiadania nawiązują do pierwszego tomu, dlatego warto czytać je po kolei, żeby zrozumieć o co chodzi. Pierwsze z nich mówi o zombiakach - chyba nie muszę pisać dlaczego mi się spodobało? Stonka i Maks zostali zesłani do małego miasteczka jako ochrona Diakona. Zadanie nudne, jednak skoro to miała być kara za źle wykonane poprzednie zadanie, czego można się było spodziewać? Mimo to wszystko okazało się być zupełnie inne, niż na to wyglądało. Po pierwsze Diakon był starym znajomym Stonki, po drugie doszło do zamachu na duchownego i - po trzecie i najważniejsze - Diakon nie miał zamiaru odejść bez walki i zatruł całe miasteczko substancją przemieniającą ludzi w zombie. Jeśli myślicie, że naszej dwójce bohaterów uda się wyjść z tego bez szwanku i nikt nie zginie, to się mylicie. Opowiadanie jest pełne zwrotów akcji i bardzo ciekawe, jak dla mnie najlepsze z obu tomów.


Czwarte i ostatnie opowiadanie pozwala nam poznać Maksa od zupełnie innej strony - takiej, o której nawet jego partner nie miał pojęcia a przełożeni jedynie się domyślali. Stonka był tymczasowo odsunięty od służbowych obowiązków, stąd nowy partner Maksa - a właściwie partnerka. Ich zadaniem jest rozwikłanie zagadki wampira, do czego oczywiście podchodzą sceptycznie - przynajmniej Maks - i szukają racjonalnego wytłumaczenia na sposób zabijania ofiar. Przypuszczam, że trochę was zdziwi zakończenie opowiadania, nie do końca jest takie, jak w poprzednich historiach.


Jak już pisałam nie sposób nie polubić Stonkę i Maksa, bohaterowie z miejsca wzbudzają w czytelniku sympatię. Dodatkowo humor, jaki można odnaleźć w opowiadaniach, podwyższa walory obu tomów. Tego typu rzeczy naprawdę lubię czytać, nawet jeśli wcześniej nastawiłam się na coś bardziej z gatunku grozy. Opowiadania dość mocno ociekają krwią, momentami zniesmaczają, ale - no proszę! - w końcu to horror, nie mamy do czynienia z literaturą dla dzieci i młodzieży. Myślę, że spokojnie mogę polecić twórczość Łukasza Radeckiego, choćbym chciała, nie mam się do czego przyczepić. Nie wiem jak inni, ale ja z niecierpliwością czekam na kolejne tomy przygód Stonki i Maksa.

 

Jeżeli macie ochotę zapoznać się z tomami Boga Horroru Ojczyzny, to możecie ściągnąć e-booki za darmo z tej strony: http://wydaje.pl/market/tags/Radecki 
Zapraszam również na bloga autora, gdzie możecie przeczytać inne recenzje: http://lukaszradecki.blogspot.com/

Za książkę dziękuję organizatorom akcji Polacy nie gęsi i swoich autorów mają.

2 komentarze:

Chabrowa pisze...

Bóg Horror Ojczyzna – Wszystko spłonie,- jaka okładka :) Horrory czytam od czasu do czasu, nie mam tak wytrzymałych nerwów :)

Scoto pisze...

Okładka jest faktycznie ciekawa. :) Ja mam wytrzymałe, niektórzy mówią, że aż za bardzo i np. teściowa nie może przeżyć, że w ciąży czytam/oglądam horrory. Nie może zrozumieć, że na mnie nie robi to wrażenia :P

Prześlij komentarz