Adrian Atamańczuk - Arlin

środa, 5 listopada 2014

Po raz pierwszy w życiu jestem w sytuacji, gdy muszę coś napisać o książce, która mnie wymęczyła psychicznie i odrzucała przy każdej stronie, a o której, mimo to, mam dobre zdanie. Wiem, że to dziwnie brzmi, ale właśnie tak jest. Adrian Atamańczuk doprowadził swoim dziełem do absurdalnej sytuacji a ja teraz muszę z tego jakoś wybrnąć.

Arlin składa się z dwóch części - Książę Cienia oraz Płomień i mrok. Pierwsza jest znacznie krótsza od drugiej i można ją uznać jako epilog do właściwego tekstu. W obu opowiadaniach główną bohaterką jest tytułowa Arlin, najpierw poznajemy ją, jako małą dziewczynkę, ratującą potężną czarownicę przed śmiercią, później jako dorosłą kobietę starającą wraz z przyjaciółki uratować świat przed demonem. Obie części można potraktować jako całość, uzupełniają się nawzajem, tworząc opis losów Arlin. Świat przedstawiony w powieści można porównać do średniowiecza. Adrian Atamańczuk bardzo dokładnie przybliżył go czytelnikom, szczególnie zwracając uwagę na przybliżenie fauny i flory, nie szczędząc opisów bitew i na każdym kroku podkreślając obecność magii. Chyba bez obaw mogę napisać, że Arlin to typowa powieść fantasy, która z pewnością nie zawiedzie miłośników tego gatunku.

Opisany świat jest przedstawiony z punktu widzenia głównej bohaterki. Zazwyczaj wydaje mi się dziwne, gdy autor jest innej płci i podejmuje się takiego wyzwania. Nie każdy jest w stanie temu sprostać, jednak Adrian Atamańczuk jakoś z tego wybrnął. Arlin może się wydawać momentami bardziej męska niż kobieca, ale mnie to wyjątkowo pasuje. Jak zdążyliście się przekonać w innych moich recenzjach - nie jestem zbyt romantyczna i nie lubię ckliwości. Wprawdzie w książce nie brakuje wątków miłosnych, gorące uczucie przeplata się ze śmiercią, jednak są one krótkie, rzeczowe, opisujące co mają opisać i tyle... Autor nie wdaje się w zbytnie szczegóły.

Arlin nie jest typową kobietą, jaką można by spotkać w średniowiecznej rzeczywistości. Jest żoną, ale bardziej niż kuchnia i domowe sprawy interesuje ją poznawania świata, magia i wypady w teren. Siedzenie w domu nudzi ją, co jakiś czas wyrusza z przyjaciółmi na konne wyprawy i poznaje okolice i jej legendy. To kobieta, którą chętnie poznałabym na żywo. 

Ciekawą postacią w powieści jest Szeramis, czarodziejka, którą Arlin uwolniła będąc małą dziewczynką. To dzięki niej właśnie dziewczyna trafiła do tajemniczego królestwa, gdzie wraz z rodziną żyła spokojnie, dopóki na Ziemi nie rozgorzała wojna. Szeramis z pierwszego opowiadania wydała mi się inna niż w drugim. Może ma to związek z punktem odniesienia osoby przedstawiającej - najpierw dziecko, później dorosła osoba - a być może spowodowały to okoliczności... W każdym razie na początku Szeramis wydała mi się zwykłą wiedźmą, wprawdzie mającą pewne czarodziejskie umiejętności, ale nic poza tym. Przynajmniej takie odniosłam wrażenie. W drugiej części książki była już wielką czarodziejką, sławną, posiadającą ogromną moc i umiejętności, o ciekawym charakterze i zachwalanej urodzie. Arlin pod pewnymi względami była do niej podobna, zwłaszcza jeśli chodzi o charakter. Muszę przyznać, że Adrian Atamańczuk stworzył dwie, całkiem ciekawe, kobiece postaci, jednak moją sympatię zdobyła przede wszystkim czarodziejka.

Oczywiście, skoro napisałam, że ludzie walczą z demonami, to i one pojawiają się w powieści. Najważniejszy jest ten, który powstał, by zgładzić ludzkości, jednak pojawiają się i inne. Tutaj niestety autor mnie zawiódł, demony są bo są... Ale bez zbyt szczegółowych opisów. Ma to oczywiście swoje uzasadnienie, skądinąd akurat tego typu tematykę lubię, dlatego nie pogardziłabym większemu przybliżeniu sylwetki wrogów. Na szczęście pozytywni bohaterowie i ich magiczny świat są wręcz idealnie przedstawieni a ich powiązania z ziemią dobrze uzasadnione. Tutaj nie mam się do czego przyczepić.

Po tym wszystkim co napisałam nasuwa się zatem pytanie - co mnie w tej książce tak bardzo zmęczyło? Szczerze, sama nie wiem. Wydaje mi się, że najzwyczajniej w świecie nie podszedł mi styl pisania Adriana Atamańczuka. Jego warsztat jest dobry, ale pióro - jak dla mnie - zbyt przyciężkawe. Mam nadzieję, że nikogo nie zniechęcę tą uwagą do sięgnięcia po twórczość Adriana Atamańczuka. Fakt, czytało mi się ciężko, ale ciekawość co było dalej trzymała mnie w ryzach i zmuszała do dalszej lektury.

Dla kogo jest Arlin? Z pewnością dla każdego miłośnika fantasy. Jak już pisałam, przedstawiony świat i postaci są bardzo interesujący i świetnie wykreowani. Fabuła obfituje w nagłe zwroty akcji, autor nie szczędzi opisów walk, ciekawych bohaterów i dobrych dialogów. Myślę, że z samej ciekawości warto zainteresować się tym tytułem i zobaczyć "co w trawie piszczy".


Za książkę dziękuję autorowi oraz organizatorom akcji Polacy nie gęsi i swoich autorów mają.

2 komentarze:

Chabrowa pisze...

Zaintrygowałaś mnie tą książką :)

Scoto pisze...

To chyba dobrze? :)

Prześlij komentarz