3

Dawid Waszak - Czerwień obłędu

wtorek, 15 września 2015

Raz na jakiś czas trafi się książka, która zachęca swoim opisem, jednak już po kilku stronach wręcz odpycha od siebie czytelnika. Wam z pewnością też się coś takiego przytrafiła, jeśli nie, jesteście prawdziwymi szczęśliwcami! Ja niestety miałam tym razem pecha. Przeważnie w takich przypadkach odpuszczam i nie czytam dalej, w tym przypadku niestety byłam zobligowana do dalszej męki więc ciągnęłam lekturę na siłę. Wytrwałam, przeczytałam i obiecałam sobie - nigdy więcej nie sięgać po twórczość Dawida Waszaka.

Głównym bohaterem Czerwieni obłędu jest Dorian, mąż, ojciec, przykładny pracownik i mieszkaniec Jarocina. Każdy jego dzień wygląda podobnie, książka napisana jest w formie jego pamiętnika zatem możemy bardzo dokładnie poznać każdą chwilę jego życia. Po przedstawieniu dwóch dni miałam święcie dość zarówno Doriana, jak i opisów jego golenia się i zamykania przeklętego okna. Ta postać wyjątkowo mnie drażniła... Przy przechwałkach na temat wspaniałego małżeńskiego seksu miałam ochotę rzucić książką w kąt! Sądząc po dość pozytywnych opiniach Czerwieni obłędu chyba niewiele osób Dorian tak bardzo drażnił. Wracając do tematu... Główny bohater to typowy Polak, praca nie przynosiła mu satysfakcji jednak jeździł do niej z poczucia obowiązku i wiszących nad nim rat kredytu hipotecznego. Dni mijały jeden za drugim do czasu aż w jego życiu nie zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Wtedy wszystko się zmieniło.

Pewnego poranka Doria doznaje deja vu, które później określa jako "wizje". Te dziwne sytuacje zaczynają się coraz częściej powtarzać, mężczyzna nie wie co się z nim dzieje i co tak naprawdę jest prawdą. Ma wrażenie, że ma wgląd w przyszłość i przez odpowiednie działanie może zmienić złe zdarzenia. Jego żona jednak uważa inaczej, twierdzi, że wizje wywołane są mocnymi tabletkami na ból głowy, które Dorian zażywa w nadmiarze. Po pewnym czasie dochodzi między nimi do konfliktu, mężczyzna uważa, że zagraża jej wielkie niebezpieczeństwo i próbuje mu przeciwdziałać. W tym wszystkim Dorianowi wierzy tylko syn, który stara się mu coś powiedzieć poprzez swoje rysunki. Mężczyzna jednak jest tak zapatrzony w swój cel, że nie dostrzega ani jego, ani innych rzeczy.

O co w tym dokładnie chodzi?
Co chce przekazać mu syn?
Kim jest tajemnicza kobieta w czerwieni?

Historia mogłaby się wydawać naprawdę dobra, ba!, pisząc poprzedni akapit nawet zaczęłam się zastanawiać dlaczego tak bardzo mi się ta książka nie podobała? Zaraz jednak sobie przypomniałam największy minus, moim zdaniem, całej historii - brak zakończenia! Oczywiście nie uważam, że każda książka musi mieć zamknięte zakończenie, czasem lubię, gdy autor pozostawia pole na domysły, jednak w tym przypadku wyjątkowo mi się to nie spodobało. Nie dość, że przez całą powieść męczyłam się przy lektorze to jeszcze jej zakończenie było nijakie. A właściwie w ogóle go nie było. Jedyny plus książki stanowi jej objętość, 175 stron można szybko zmęczyć, nawet przy największym "niechciejstwie" uda Wam się ją przeczytać w maksymalnie trzy dni.

Podsumowując - mimo, że dla mnie książka Dawida Waszaka była drogą przez mękę być może Wam się spodoba. Różnie bywa... Ja ze swojej strony jednak nie polecam.


Za książkę dziękuję organizatorom akcji Polacy nie gęsi i swoich autorów mają.

0

Beata Galuba-Filipp - Co można znaleźć?

Staram się bardzo uważnie wybierać książki dla mojej córeczki. Mimo, że jest jeszcze zbyt mała, by dobrze zrozumieć co jej czytam, staram się, by już teraz słuchane przez nią wierszyki i opowieści miały jakieś walory, jeśli nawet nie pedagogiczne, to chociaż rozrywkowe. Książeczka Beaty Galuby-Filipp niestety nie spełnia żadnych moich kryteriów.

Co można znaleźć? składa się z kilku krótkich historyjek z życia małej dziewczynki. Czteroletnia Michasia chodzi do przedszkola, spędza dużo czasu z dziadkami (właściwie to się zastanawiam czy w ogóle ma rodziców bo nic o nich nie ma w książeczce). Już pierwszy rozdział mi się nie spodobał, kolejne jedynie potwierdził początkowe wrażenie. Z każdego opowiadania wyłania się obraz dziecka nieśmiałego, starającego się zdobyć przyjaciół przez wymyślanie różnych rzeczy i przekupywanie słodyczami. Często rówieśnicy odwracają się od Michasi, jednak ta pozostaje w kręgu wymyślonych rzeczy. Nie przeszkadzałoby mi to tak, gdyby autorka próbowała jakoś dosadniej zakończyć każdy z rozdziałów, dać morał, napisać co dziewczynka robi źle. Być może Beata Galuba-Filipp zostawia to rodzicom, jednak - wg mnie - to nie jest do końca dobry pomysł.

Sam styl pisania autorki też pozostawia wiele do życzenia. Momentami miałam wrażenie, że czytam opowiadania napisane przez uczniów pierwszych klas podstawówki. Być może takie było założenie, może to już takie naleciałości z pracy (Beata Galuba-Filipp jest nauczycielką języka polskiego w liceum), choć po licealistach spodziewałabym się lepszych opowiadań... Koniec końców całość nie przypadła mi do gustu. Może dzieciom lepiej się czyta historyjki o Michasi, mnie zwyczajnie nie podeszły.

Kolejną rzeczą, która mi się nie spodobała, jest oprawa graficzna. Książeczka została wydana przez Warszawską Firmę Wydawniczą, jak do tej pory nie spotkałam się z żadnym tytułem tego wydawnictwa, które przypadłoby mi do gustu. Książeczka ma miękką okładkę, ilustracje są - pisząc oględnie - niezbyt ciekawe. To z pewnością nie jest coś, co zwróciłoby uwagę dziecka. Do tego cena, 20 złotych - aż mam ochotę krzyknąć - Za co?!

Podsumowując krótko - nie polecam!


Za książkę dziękuję organizatorom akcji Polacy nie gęsi i swoich autorów mają.

1

Patrycja Gryciuk - 450 stron

środa, 2 września 2015

Pięć tysięcy razy zaczynałam pisać recenzję powieści Patrycji Gryciuk i tyle samo razy ją usuwałam. Przez głowę przelatywały mi różne zdania: że tytuł mnie zainteresował, okładka zaciekawiła, że czekałam i czekałam aż książka wpadnie w moje ręce i się doczekać nie mogłam, że się ucieszyłam, gdy już miałam ją w domu... To wszystko prawda, ale jak bardzo oklepana! Przejdę zatem do rzeczy i wstęp podsumuję krótko: Mam! Przeczytałam! Czytajcie dalej...

450 stron to typowy kobiecy kryminał, w którym, oprócz zagadki, jest też miłość. Książka wciągnęła mnie od pierwszej stron, choć początkowo podeszłam do niej nieufnie. Przyznam się, że nie lubię, gdy polscy pisarze wybierają na miejsce akcji inne kraje, niż Polska. Patrycja Gryciuk jednak się wybroniła i już po kilku stronach musiałam przyznać, że pomysł na powieść był świetny. Wiktoria jest autorką bestsellerowych kryminałów, za kilka dni ma się ukazać jej kolejna powieść, fani ustawiają się w kolejkach do księgarń, zamówienia napływają z całego świata, wszystko jest dopięte na ostatni guzik, gdy nagle do pisarki i jej menagera dociera list i groźba pozwu. Oboje stają przed trudną decyzją - zrezygnować i odwołać wydanie czy walczyć? A jeśli walczyć to tak naprawdę z kim? Szybko okazuje się, że ich problem jest powiązany z inną, niedawno wydaną powieścią, oraz z prawdziwymi trupami wypływającymi w ostatnich dniach z rzeki. Wiktoria zaczyna działać, musi zawalczyć nie tylko o swoje dobre imię, ale również o swoje życie.

Zagadka zagadką, trupy trupami, ale przecież mamy w powieści i miłość! I to jaką! Wiktoria nigdy nie wierzyła w miłość. Motylki w brzuchu były dla niej metaforą z powieści, gdy poznała MacKenziego wszystko się zmieniło. Jasne, broniła się, no bo co ona - trzydziestopięciolatka - może robić z dwudziestopięciolatkiem? Co najwyżej pobawić się i tyle. Życie jednak zweryfikowało jej plany i nieoczekiwanie połączyło ich coś więcej niż luźne spotkania w restauracji i w łóżku. Zakochali się w sobie a walka z tajemniczym mordercą połączyła ich bardziej, niż mógłby to zrobić ksiądz przed ołtarzem. Trochę to było dla mnie śmieszne, ale w końcu kto powiedział, że to mężczyzna musi być zawsze starszy?

Patrycji Gryciuk raczej daleko do najlepszych autorów powieści kryminalnych, jednak myślę, że wielbiciele powieści bardziej kobiecych będą zadowoleni. Fabuła może jest trochę przewidywalna, jednak powieść czyta się lekko i przyjemnie, dodatkowym plusem są wyraziste postaci, które przyciągają wagę. Mnie osobiście bardzo się spodobało Wiktoria. Patrycja Gryciuk starała się pokazać poprzez główną bohaterkę, że pisarstwo to nie jest łatwy kawałek chleba a ciężka praca, która może na początku jest jeszcze przyjemnością, jednak z biegiem lat i sprzedanych egzemplarzy staje się taką samą charówą, jak każda inna, a nawet gorszą. Oczywiście pod warunkiem, że w końcu uda nam się wbić na rynek wydawniczy, dotrzeć do ludzi i spodobać się. W przeciwnym wypadku nasze pragnienia i nadzieje staną się gorzkim rozczarowaniem i dalej będziemy odbębniali swoje 160 godzin miesięcznie w pracy niekoniecznie naszych marzeń.

Reasumując - 450 stron to ciekawa powieść mogąca być ciekawą alternatywą dla czytelników dotychczas sięgających tylko po typowo kobiecą literaturę a także tych, czytających same kryminały. Oczywiście każdemu innemu również ją polecam!


Za książkę dziękuję organizatorom akcji Polacy nie gęsi i swoich autorów mają.

1

Magdalena Owczarek - Po moim trupie

czwartek, 27 sierpnia 2015

Z cała pewnością już nie raz, i nie dwa, pisałam o swojej fascynacji tematyką żywych trupów. Uwielbiam zombiaki, sama nie wiem do końca dlaczego, ale tak jest. Zombie to zombie - to świetny temat na horrory i komedie, trochę gorszy na romans, ale też się zdarza oraz to moja chora fascynacja i ciągłe wyszukiwanie nowości zombiastycznych. Jednak, uwierzcie, nie oglądam i nie czytam wszystkiego co ma związek z żywymi trupami. Niektóre rzeczy zwyczajnie nie powinny wyjść na światło dziennie i wolę sobie oszczędzić przykrości zapoznawania się z filmowymi lub czytelniczymi gniotami. Z Po moim trupie wiązałam spore nadzieje, opis mnie zaciekawił i po cichu liczyłam na kawałek niezłej rozrywki. I jak wyszło?

Główną bohaterką powieści Magdaleny Owczarek jest Karolina, dwudziestokilkulatka, radząca sobie w życiu, chodząca swoimi ścieżkami, mieszkająca w swojej kawalerce we Wrocławiu i mająca za sobą między innymi dwa lata w Afryce i niecały rok na studiach prawniczych. W sumie nie wiem co gorsze - Afryka czy te studia? I co bardziej przygotowuje na życie w świecie zombie? Pewnie zdania byłyby podzielone... Karolina początkowo nie dowierza temu, co się dzieje na świecie jednak szybko wszystko ogarnia i... zamyka się w swojej kawalerce nie mając żadnego planu i jedzenia. Trochę głupie, przyznacie, ale jeszcze głupsze było pozostanie we Wrocławiu a nie ucieczka z rodzicami na egzotyczne wyspy. Cóż, każdy jakoś musi zostać bohaterem a miasto ogarnięte przez zombiaki doskonale się do tego nadaje. Koniec końców Karolina przez kilka dziwnych zbiegów okoliczności zostaje Księżniczką i przywódczynią grupy studentów starających się stworzyć coś na kształt azylu.

Po moim trupie przypomina mi trochę film Zombieland. Podobny humor, główny bohater nie jest super wysportowany, wręcz łapie zadyszkę po kilku metrach i odstaje trochę od innych ludzi. Karolina ma tę jedną przewagę, że trzymała w swoich rękach broń więc jako tako umie się nią obchodzić. Dziewczynie udaje się przetrwać dzięki wielkiemu fartowi i pomocy innych ludzi choć - przynajmniej raz - wykazała, że rozwalanie czaszek nieumarłych to nic dla niej, chleb powszedni i niedzielny spacerek.Z jednej strony TO się mogło wydarzyć, z drugiej - ile w tym optymizmu! Ale może ja patrzę na całą historię zbyt krytycznie? W końcu kto powiedział jaki dokładnie typ człowieka miałby szansę na przeżycie w świecie opanowanym przez mózgolubne potwory? Mimo wszystko muszę przyznać, że Karolina - jako człowiek stający w obliczu zagłady świata - podejmuje wyjątkowo głupie, jeśli nie debilne, decyzje. Zaczynając od olania zgromadzenia zapasów żywności, przez wycieczki bez porządnej broni po osiedlu, kończąc na wyprawach i rozdzielaniu się z innymi ludźmi. Przyznaję, uśmiałam się czytając powieść Magdaleny Owczarek, ale mój śmiech był spowodowany nie zamierzonym czarnym horrorem a minusami książki. Niestety...

Zakończenie powieści trochę mnie zdziwiło i odrobinę zniesmaczyło. Nie tego się spodziewałam... Jeśli wcześniej całość była w miarę na poziomie (a przynajmniej starała się być) to zakończenie wyszło na poziomie smarkarterii. Choć w sumie czego innego można się było spodziewać po studentach? Nie napiszę o co chodzi, sami musicie do tego dojść, ale dajcie znać co Wy myślicie o tego typu zakończeniu. Może to właśnie pasowało do ogólnej koncepcji książki jednak autorka mnie nie przekonała. Oczywiście można się doszukiwać podobnych pomysłów w innych publikacjach, nie przeczę, sama nie wiem dlaczego w powieści Magdaleny Owczarek aż tak bardzo mi się nie spodobało takie podejście. Mam nadzieję, że kiedyś wyjdzie kontynuacja Po moim trupie i przekonam się co wyszło z pomysłu Karoliny.

Po moim trupie to czarna komedia, główna bohaterka momentami drażni swoimi uwagami, jednak koniec końców całość czyta się bardzo szybko i w miarę przyjemnie. Miałam nadzieję na dobrą rozrywkę i dokładnie to dostałam choć nie do końca w takiej formie, jakiej się spodziewałam. Jeśli lubicie zombiaki, ale raczej na poziomie nastolatkowym, to polecam!


Za książkę dziękuję organizatorom akcji Polacy nie gęsi i swoich autorów mają.

2

Jarosław Prusiński - Szary mag. Trylogia

wtorek, 18 sierpnia 2015

Zaczynając czytać Trylogię Jarosława Prusińskiego miałam nadzieję na długie chwile w magicznym świecie. Już włączając plik z książką (pozycja jest dostępna tylko jako ebook) gorzko się rozczarowałam. Całość miała tyle stron co niejedna książka... Nie jest to zatem długa lektura, raczej powiedziałabym, że każdy z tomów to minipowieść, historia na raz. Mimo to z przyjemnością zagłębiłam się w opowieść o Szarym magu i jego perypetiach.

Pierwsza część bardziej przypominała mi romans niż typową powieść fantasy. Vivian była niewolnicą, ale jako piękna kobieta i dziewica, była traktowana trochę lepiej od innych. Wysoka cena stanowiła jednak barierę dla większości kupców. Traf chciał - no bo jakby inaczej - że przez targ akurat przechodził Szary mag. Do końca nie było wiadomo kim jest, Vivian długo odkrywała jego prawdziwe pochodzenie. Ich początki nie był łatwe, jednak z czasem jedno otworzyło się na drugie a pomiędzy nimi pojawiło się coś więcej niż relacja Pan - Niewolnica. Zakończenie ich historii było przewidywalne, ale, z drugiej stron, kto byłby zadowolony z nieszczęśliwego zakończenia?

Szary mag i Vivian żyli w świecie, gdzie magią mogły się parać tylko wybrane osoby. Naszym bohaterom groziła za posiadanie zdolności surowa kara a nawet śmierć w przypadku Vivian. Vivian posiadła wiedzę potrzebną do uzdrawiania, starała się pomagać ludziom choć ci niejednokrotnie wyzywali ją za czary. Szary mag próbował zrealizować swoją misję, jednak z czasem zaprzestał jakikolwiek wysiłków w tym kierunku. W życiu bohaterów nie brakuje też przyjaciół, Orden i Marika nie tylko mieszkali blisko nich, ale i pracowali razem z naszymi bohaterami.

Czas mijał, kolejne strony trylogii ukazywały walkę dobra ze złem, jednej grupy magów z drugą. Akcja rozgrywała się w przeciągu kilku lat, dzieci obu par powoli dorastały mimowolnie angażując się w wojnę panującą na świecie. Jak dla mnie wszystko działo się zbyt szybko, autor spokojnie mógł rozwinąć niektóre wątki a nawet wprowadzić więcej postaci. Myślę, że dzięki temu trylogia tylko by zyskała a czytelnicy mieliby więcej przyjemności z lektury. Ostatnie rozdziały skupiają się na córce Vivian i Szarego maga oraz na misji, jaką mężczyzna miał do wypełnienia.

Bardzo się zdziwiłam się, gdy do akcji wkroczyły chordy zombiaków. Nawet napisałabym, że wręcz ucieszyłam, autor bardzo fajnie wykorzystał nieumarłych i wplótł ich w powieść. W trakcie lektury nie sposób się nudzić, czytałam jedną stronę po drugiej i nie miałam dosyć. Plusem są świetnie przedstawieni bohaterowie. Mimo, że trylogia nie jest zbyt obszerna, Jarosławowi Prusińskiemu udało się nie tylko zainteresować mnie swoją historią i wymyślonymi postaciami, ale wzbudzić we mnie pozytywne uczucia zarówno wobec Vivian, Szarego maga, ich dzieci oraz przyjaciół. Naprawdę chciało mi się czytać ten ebook!

Cóż mogę jeszcze napisać? Za możliwość przeczytania trylogii bardzo dziękuję akcji Polacy nie gęsi i swoich autorów mają. A Wam bardzo polecam, nawet jak nie macie za bardzo czasu na czytanie - to historie "połkniecie" raz dwa!

1

Kamil Cywka - Bękart

środa, 12 sierpnia 2015

Niektóre książki na długo zapadają mi w pamięci, o innych zapominam niemal zaraz po ich zakończeniu. Nie pomylę się, jeśli napiszę, że każdy z nas tak ma. Nie ma za dużo tematów, które mogłyby mnie poruszyć, a jeśli są - to książka musi być dobrze napisana, żebym chciała ją przeczytać. Tak było z Bękartem Kamila Cywka. Od pierwszego momentu wiedziałam, że muszę ją przeczytać. Bardziej byłam ciekawa, w jaki sposób autor poruszył w swojej powieści problem alkoholizmu, blokersów i patologii niż samym tematem. Ten akurat dobrze znam, natomiast - jak do tej pory - mało która książka nie wydawała mi się "naciągana". Tym razem było jak trzeba.

Kamil Cywka przedstawia w swojej powieści życie Mateusza, robi to pokazując nam wybrane sceny z przeciągu kilku lat. Dzięki temu widzimy w przybliżeniu co miało wpływ na życie chłopaka, co kształtowało jego charakter i co doprowadziło do ostatnich opisanych wydarzeń. Szczerze przyznaję, że chyba żadne z nich nie zrobiły na mnie większego wrażenia. Większość z nich widziałam na żywo, momentami miałam wrażenie, że czytam opisy swoich wspomnień. Z jednej strony mogłabym powiedzieć, że zawiodłam się bo nie przeczytałam nic nowego a z drugiej - to jednak COŚ napisać historię w taki sposób, by przywołać przed oczy dawno zapomniane sceny.

Mateusz nie wyobraża sobie życia poza swoją dzielnicą, nie wyobraża sobie, by mógłby się wyprowadzić w inne miejsce i mieć innych znajomych. Bieda i patologia stały się dla niego chlebem powszednim. Nauczył się walczyć o swoje w sposób, który w "normalnym", cywilizowanym, świecie, nie byłby dobrze przyjęty. Mimo trudnych warunków poszedł na studia, jednak nie jestem pewna czy zdaje sobie sprawę, że dzięki dyplomowi może się oderwać od codziennej patologii i żyć inaczej. Mimo wszystko Mateusz ma nadzieję na lepsze jutro i to mi się w nim podoba. Wbrew wszystkiemu, środowisku, ojcu, wierzy, że będzie lepiej. W tym wszystkim ma swoje zasady, których się trzyma choć oczywiście są one dyktowane blokowymi regułami niż moralnością.

Książka jest naprawdę dobrze napisana, dialogi są żywe i bardzo realne. To nie jest przerysowana historyjka o blokersach, ale świetny obraz biedy, jakiej w naszym kraju jest pod dostatkiem. Muszę przyznać, że bardzo mi się podobała choć nie odkryła przede mną niczego nowego. Wzbudziła we mnie podobne uczucia jakie mam po obejrzeniu filmów Smarzowskiego. Bardzo polecam!


Za książkę dziękuję organizatorom akcji Polacy nie gęsi i swoich autorów mają.

1

Krystyna Śmigielska - Kochanek pani Grawerskiej

poniedziałek, 20 lipca 2015

Nigdy wcześniej nie miałam do czynienia z twórczością Krystyny Śmigielskiej. Po Kochanka pani Grawerskiej sięgnęłam z ciekawości, na pierwszy rzut oka okładka nie zachęcała do lektury, jednak opis bardzo intrygował. Miałam nadzieję, że nie zawiodę się i autorka dostarczy mi dużą porcję dobrej powieści sensacyjnej. Po raz kolejny przekonałam się, że nie powinno się oceniać książki po okładce i ufać swojej intuicji. Krystyna Śmigielska napisała świetną powieść, ale - żeby nie wybiegać za bardzo do przodu - zacznę od przedstawienia fabuły książki.

Tytułowa pani Grawerska to kobieta, jakich na całym świecie jest dość sporo. To żona, która jest ze swoim mężem nie z miłości, ale dla pieniędzy i ze strachu. Boi się go i nie ma w sobie ani krztyny odwagi, by odejść i rozpocząć na nowo życie. Przykre, ale prawdziwe. Marcie żyje się wygodnie, w dostatku, ale brakuje jej miłości - tu na szczęście (lub też nieszczęście) przychodzi jej z pomocą nowo poznany mężczyzna i przyszły kochanek. Wcześniej kobieta wzbraniała się przed tego typu relacjami, jednak lojalność była bardziej dyktowana strachem przed ręką męża niż uczuciami. Ponieważ rzadko kiedy zdarza się, by coś się w życiu układało po naszej myśli, romantyczny wypad z kochankiem zakończył się porwaniem a przed panią Grawerską pojawiła się jedna wielka niewiadoma - czy mąż zapłaci okup, czy też nie.

Krystyna Śmigielska porusza dość ciekawy temat - małżeństwa dla pieniędzy, z wyrachowania, w myśl, że miłość przyjdzie z czasem i wszystko jakoś się ułoży. Nigdy, naprawdę nigdy, nie rozumiałam tego typu myślenia. Uważam, że pieniądze raz są, raz ich nie ma i nie ma sensu marnować swojego szczęścia i traktować się jak ciało na sprzedaż tylko po to, by móc później nic nie robić, niczym się nie przejmować i bawić się przez resztę życia. Ok... Wiem, że to ostatnie brzmi zachęcająco, ale chyba każdy, kto choć raz naprawdę kochał, zrozumie, że żaden majątek nie zastąpi czasu spędzonego z ukochaną osobą. Może wyjdę na kogoś oderwanego od rzeczywistości, jednak wolę klepać biedę, kochać i być kochaną niż żyć z kimś, kto ma mnie głęboko w poważaniu i w każdej chwili może się mnie pozbyć jak starą parę skarpetek. Marta jednak wybrała inaczej, wyszła za mąż za Marka choć w głębi serca pragnęła gorącego uczucia i namiętności. Oczywiście w końcu przyszło i to... Tyle, że nie ze strony męża, ale Piotra, przyszłego kochanka.

Być wiernym czy myśleć o sobie, swoich potrzebach i miłości, którą mogą doznać łamiąc najważniejszą zasadę małżeństwa? O to jest pytanie! Każdy wybierze inaczej, pani Grawerska dokonała wyboru, który przez większość ludzi jest piętnowany. Ja miałam mieszane uczucia, z jednej strony zawsze uważałam, że powinno się zakończyć jeden związek, by wchodzić w drugi; z drugiej polubiłam Martę i współczułam jej życia, jakie wybrała. Niestety po pierwszej błędnej decyzji, jaką było małżeństwo z Markiem, kolejną okazał się wyjazd z kochankiem... Kim był Piotr? Jaką rolę spełnił w powieści?

Książka nie dotyczy jednak tylko Marty i porwania. Autorka zwraca również uwagę na Marka i środowisko, w którym mężczyzna pracuje. Muszę przyznać, że od samego początku zapałałam do niego samymi negatywnymi uczuciami. To bohater w 100% negatywny, szanujący jedynie tych, którzy są wstanie w jakikolwiek sposób poprawić jego warunki życiowe, wszystkich innych ma głęboko w poważaniu. Jego zachowanie, intrygi, "cwaniactwo", korupcja i poniżanie otaczających go ludzi mocno mnie zniesmaczało. Świat polityki kreowany przez Krystynę Śmigielską przeraził mnie, nie wiem jak wygląda w rzeczywistości, ale mam nadzieję, że zupełnie inaczej.

Zanim zabrałam się do lektury Kochanka pani Grawerskiej myślałam, że to będzie bardziej "kobieca" literatura niż porządny kryminał. Nic bardziej mylnego! Okładka i opis książki mocno przekłamują i mylą przyszłego czytelnika. Powieść Krystyny Śmigielskiej to kawał świetnej sensacji, raczej nie pomylę się jeśli napiszę, że to książka nie tylko dla płci pięknej lubiącej lekką literaturę, ale dla każdego, kto ma ochotę na dobrą historię. Polityka i romans, akcja i ciekawe zwroty wydarzeń - to właśnie oferuje nam Kochanek pani Grawerskiej. Polecam!