Charles Martin - W pogoni za świetlikami

poniedziałek, 9 grudnia 2013

Tytuł mnie zaciekawił, krótki opis jeszcze bardziej zachęcił do przeczytania powieści a pierwszy rozdział od razu zatrzymał na dłużej. Właściwie to zatrzymał mnie do ostatniej strony sprawiając, że wszelkie obowiązki poszły na kilka godzin w odstawkę.
 
Opis:
 
Poznawanie prawdy może być ulotne i magiczne, jak łapanie świetlików w ciemną, letnią noc... Reporter lokalnej gazety, Chase Walker, zajmuje się sprawą porzuconego na przejeździe kolejowym chłopca. Mężczyzna - sam wychowywany w rodzinie zastępczej - postanawia zaopiekować się zaniedbanym dzieckiem. Nieoczekiwanie poznaje własną historię i dowiaduje się, kim w rzeczywistości są otaczający go ludzie.
W pogoni za świetlikami to powieść o opuszczeniu i poszukiwaniu własnej tożsamości.

Źródło: empik.pl
 
Wiecie, jak to jest nie znać swojego prawdziwego imienia? Tego, które rodzice długo wybierają i namiętnie o nim rozmawiają? Które wypowiadają głośno w najróżniejszych kombinacjach z nazwiskiem? Pewnie nie, nie Wy. Oczywiście wiem, że nie każde dziecko ma szczęście posiadać rodziców i możliwość czucia się chcianym. W W pogoni za świetlikami mamy do czynienia z dwoma takimi chłopcami. Wprawdzie pomiędzy jednym a drugim jest około 20 lat różnicy, ale przecież pewne rzeczy się nie zmieniają. Tęsknota za rodzicami, chęć przynależenia do rodziny i własne imię do nich należą.
 
Chase Walker miał tylko napisać artykuł o znalezionym chłopcu, ale oprócz tego udało mu się rozwikłać tajemnicę, która zajmowała jego myśli odkąd trafił do domu wujka Willa i ciotki Lorny. Zajmując się sprawą Sketche'a (taki przydomek nadano chłopcu) jednocześnie wraca myślami do własnego dzieciństwa i powoli, krok za krokiem, dochodzi do prawdy.
 
Postać wujka Willa zachwyciła mnie swoją prostotą i ciekawymi odzywkami, które wbrew pozorom nie są takie głupie. Choćby dla niego warto sięgnąć po książkę, choć - na szczęście! - powieść ma jeszcze kilka innych perełek do zaoferowania. W każdym razie wujek Will na pierwszy rzut oka nie sprawia zbyt pozytywnego wrażenia, ma się raczej wrażenie, że stoi przed nami rasowy wieśniak. Wieśniak czy nie - udowadnia, że rodzinę i dom można stworzyć wszędzie i każdy, nawet najbardziej niechciany, aspołeczny i odpychany człowiek, ma szansę być kimś innym. Brak biologicznych rodziców lub też ich status społeczny czy majątkowy nie powinny determinować naszego dalszego losu. Niby każdy to wie, no, ale...
 
Czytałam kilka recenzji powieści Ch. Martina, w których zarzucano mu zbytnie opisywanie historii miasteczka i jego mieszkańców. Niby przynudzał, zniechęcał tym do kolejnych rozdziałów, ale ja tego nie zauważyłam. Może akurat tego typu rzeczy mnie interesują? W pogoni za świetlikami jest pozycją wartą sięgnięcia po nią, w każdym razie ja tak uważam.

0 komentarze:

Prześlij komentarz