Przyznaję, że napaliłam się jak
głupia na tę książkę, miała być "dziwaczna i ekscentryczna", miałam
nadzieję, że to będzie coś, że wsiąknę w historię i się zatracę. Mogłoby tak
być, naprawdę, tak do połowy powieści miałam wrażenie, że inaczej być nie może,
ale wtedy nadszedł szybki koniec i wielkie rozczarowanie.Pierwsze strony książki raczą nas piękną historią
o relacjach między dziadkiem a wnukiem, chciałabym żeby mój kontakt z seniorem
rodu tak wyglądał - ciekawe historie, tajemnice, dogadywanie się, wzajemne
dbanie o siebie - tylko pozazdrościć. Jacob kochał swojego dziadka i był z nim
do ostatniej chwili, dosłownie, staruszek zmarł na jego rękach szepcząc
ostatnią prośbę. Od tego rozpoczyna się przygoda chłopca.
Gwałtowna śmierć bliskiej osoby i podejrzenie, że
widziało się potwora z opowieści dziadka nie wpłynęły dobrze na psychikę
Jacoba. Delikatnie pisząc, pomyślał, że zwariował, rodzice wysłali go do
psychologa i wszystko może skończyłoby się terapią i lekami, gdyby nie
przypadkowy list. Jacob zrozumiał, że dziadek go nie oszukał, prośba nie była
przedśmiertnym majaczeniem i jak najbardziej miał coś do wykonania, miał swój
cel.
Rodzina Jacoba była bogata więc chłopak nie miał
problemu, żeby polecieć na kilka tygodni na walijską wysepkę. Wraz z nim
poleciał jego ojciec z zamiarem zapisania książki o ptakach, niby to miało być
przy okazji i miał pilnować syna, jednak - jak to często bywa - nic mu z tego
nie wyszło. Swoją drogą to fascynujące - dorosły facet latający z lornetką i
podglądający ptaki...
Szybko okazuje się, że poszukiwana pani Peregrine
żyje, niesamowite dzieci z fotografii dziadka również i rzeczywiście są tak
osobliwe, jak wynikało z opisów. Co najciekawsze, żyją w wiecznym dniu 3
września 1940 roku, pętli czasu, która ma ochronić ich przez wojną oraz
potworami. W pierwszym momencie pomyślałam, że to ciekawe rozwiązanie na
zapewnienie sobie nieśmiertelności, szybko jednak zrozumiałam, że każda róża ma
kolce, ta również... Wyobrażacie sobie, jak to jest żyć w jednym i tym samym
dniu? Na dworze panuje ta sama pogoda, ci sami ludzie robią te same czynności.
Nic i nikt się nie zmienia, my sami też - mimo, że teoretycznie latka nam lecą
to w praktyce wyglądamy ciągle tak samo. Nasze uczucia mogą ulec zmianie,
możemy kogoś polubić lub znienawidzić, możemy się zakochać, możemy nawet wziąć
ślub, ale to wszystko. Nie zestarzejemy się, nie będziemy mieli dzieci, cały
czas będziemy ograniczeni przez pętle. Jeśli wyjdziemy z niej - nasze ciało
zestarzeje się. Na początku, gdy będziemy w pętli rok czy dwa, nawet dziesięć
lat, to nie będzie problem... Jednak po stu latach obrócimy się w proch -
niezbyt miła perspektywa?
Jacob poznaje historię życia swojego dziadka,
odkrywa tajemnice pani Peregrine i jej podopiecznych, tzw. osobliwców,
przekonuje się, że sam nie jest takim zwyczajnym chłopakiem, za jakiego się uważał
i jest jednym z nich. Po jakimś czasie staje przed dylematem - dołączyć do
pętli czy zostać w prawdziwym świecie? Po jednej stronie jest dziewczyna, którą
pokochał, po drugiej rodzice, którzy go nie rozumieją...
Ta historia mogłaby być naprawdę fajna, ale
brakowało mi doprecyzowania, w jaki sposób osobliwcy walczyli z potworami,
tylko się chowali czy jednak mieli jakąś strategię? Nie chce mi się wierzyć, że
siedzieli w swoich pętlach i nic nie robili, dziadek Jacoba walczył - a inni? Z
takimi mocami nie byli przecież bezbronni a dawali się zabijać, jeden po
drugim. Poza tym jest kwestia ingerowania w rozgrywające się wydarzenia, dzieci
z wyspy robiły co chciały, nie zwracały uwagi, jakie to może mieć skutki w
przyszłości - pytanie czy były w ogóle? Chyba nie do końca załapałam o co
chodzi z tymi całymi pętlami, coś jakby dzień świstaka? Bo wtedy to miałoby
jeszcze jakiś sens, w przeciwnym wypadku - niespecjalnie. No i beznadziejne
zakończenie... Pętla uległa załamaniu, wcześniej było to określane jako
katastrofa, a tu nagle dzieciaki jakby nigdy nic popłynęły sobie w świat... Aż
śmieszne. Zakończenie sugeruje pojawienie się drugiego tomu... Może w nim coś
by się wyjaśniło?
Dużego plusa przyznaję pięknemu wydaniu książki,
ciekawa okładka (choć oryginał bardziej mi się podoba) i cudne zdjęcia w środku
bardzo zachęcają do sięgnięcia po powieść. Nawet za bardzo bo przez to historia
jeszcze bardziej rozczarowuje. Przynajmniej mnie... Czy polecam? Mimo wszystko
- niespecjalnie...
Recenzja bierze udział w wyzwaniu "Historia z trupem"
Recenzja bierze udział w wyzwaniu "Historia z trupem"
0 komentarze:
Prześlij komentarz