Jak kiedyś stroniłam od publikacji polskich autorów, tak teraz nie mogę się wręcz doczekać aż sięgnę po rodzimą literaturę. Nie wiem, czy ja mam tyle szczęścia w doborze lektury, czy polscy pisarze mają tak dobry warsztat i pióro, ale nie przypominam sobie bym ostatnio bardzo zawiodła się na ich twórczości. Naprawdę chce się czytać dzieła Polaków. Mirosław Tomaszewski również mnie nie zawiódł, napisał coś, co może przygnębiać, ale jak bardzo przy tym jest prawdziwe!
Adam - dawny lider punkowego zespołu Amnezja - żyje według zasad, przez które cały czas ma problem z pracą, ze sobą i ogólnie z całym światem. Żyje przeszłością i jednocześnie chce o niej zapomnieć. Mężczyzna jest jedną wielką sprzecznością. Na siłę próbuje udowodnić całemu światu, że jest punkiem i cały czas kieruje się ideałami z młodości. Po prawdzie wygląda to wręcz śmiesznie. Ojciec Adama zginął tragicznie 17 grudnia 1970 roku, gdy syn miał zaledwie kilka latek. Adam oczywiście twierdzi, że już zdążył o tym zapomnieć i to nie jego historia, jednak każdy jego czyn, każda napisana piosenka, świadczy o czym innym. Gdy po raz kolejny mężczyzna traci tracę w jego życiu pojawia się dziennikarka Nina oraz biznesmen Karol.
Nina jest młodą, dopiero co zaczynającą na poważnie swoją karierę, kobietą. Swoim wyglądem zwraca uwagę płci przeciwnej, jednak jak do tej pory nie miała zbyt dużego szczęścia w związkach. Gdy przypadkiem poznaje Adama początkowo chce z nim tylko przeprowadzić wywiad, później zaczyna się między nimi kiełkować coś więcej choć i to podyktowane jest myślą o pracy. Trudno powiedzieć, że rzeczywiście się pokochali czy to było przejściowe, z pewnością coś z tego było, co - każdy niech sobie to sam zinterpretuje.
Karol jest, według mnie, najciekawszą postacią w powieści. Prowadzi własną firmę, jest bardzo religijny i nie stroni od działalności charytatywnej. Jako wdowiec marzył o wnukach, jednak jednocześnie nie chciał by były one dziećmi z małżeństwa córki, Magdy, nienawidził swojego zięcia, Witka, i wręcz czekał na rozwód młodych. Oczywiście, jak to w takich historiach bywa, Witek również nie pałał sympatią do teścia. Gdy, po długich poszukiwaniach, znalazł wreszcie "haka" na Karola, wykorzystał go w najgorszy z możliwy sposób niszcząc wszystko co teść przez całe życie osiągnął. Pomiędzy tą trójką dochodzi też do innych sytuacji - wypadek i poronienie Magdy, upragniony przez Karola rozwód, romans Witka, samobójstwa i morderstwa - nie sposób przejść obojętnie wobec nich.
Można powiedzieć, że cała akcja powieści zazębia się wokół tych trzech postaci, ale przecież jest jeszcze tylu innych bohaterów! Podobało mi się to zróżnicowanie i to, że wszyscy mieli jakąś swoją określoną rolę. Mirosław Tomaszewski przemyślał układ powieści i nie wprowadzał nowe postaci bez konkretnego celu. Oprócz tego jest jeszcze rys historyczny Gdyni, umiejętnie wprowadzony nie nudzi a wręcz ciekawi a rodowici Gdyńszczanie mają dodatkowo przyjemność z lektury czytając o miejscach, w których na co dzień bywają. Przyznaję, że ja, czytając o moich rodzinnych stronach czy o Warszawie, mam takie odczucia więc przypuszczam, że inni mogą mieć podobnie. Autor zapoznaje nas z wydarzeniami grudnia 1970 roku, poprzez wywiady przeprowadzane przez Ninę są one jakby bardziej żywe, ludzkie, choć ciężko powiedzieć na ile opisana jest prawda, a na ile wytwór wyobraźni Mirosława Tomaszewskiego.
Powieść zawiera wiele wątków, jednak wszystko skupia się wokół jednego. Napisana przez Ninę książka, praca Adama u Karola, tajemnica teścia odkryta przez Witka - to wszystko bardzo ładnie wiąże się z tragedią sprzed lat. Jedyne co mi się nie podobało w książce to główny bohater - Adam. Nie lubię tego typu ludzi, podziwiam za podejście do życia, za to, że nie przejmuje się tak bardzo utratą pracy, brakiem pieniędzy czy zepsutym związkiem, jednak sama nie chciałabym taka być ani nie chciałabym się bliżej związać z taką osobą. Mam inne priorytety w życiu, co innego cenię.
Marynarka to smutna powieść, o ludziach żyjących przeszłością i nie umiejących pójść do przodu, nie potrafiących zapomnieć o tragediach i rozdrapujących co chwila rany. Można powiedzieć, że to taka polska mentalność, ale czy faktycznie tak musi być? Z jednej strony niektórzy powiedzą, że to nie jest przyjemna lektura, ale z drugiej bardzo ciekawa i nie sposób przejść obok niej obojętnie. Mnie się bardzo podobała, z pewnością będę czekała na kolejną publikację Mirosława Tomaszewskiego.
Zainteresowanych powieścią odsyłam na stronę autora: http://tomaszewski.edumuz.pl
Za książkę dziękuję portalowi Sztukater:
Zainteresowanych powieścią odsyłam na stronę autora: http://tomaszewski.edumuz.pl
Za książkę dziękuję portalowi Sztukater:
3 komentarze:
Ja się aż tak nie zachwyciłam :P Postaci wydawały mi się mało pogłębione i prawie każda działała mi na nerwy... Pod koniec akcja trochę przyspieszyła i wtedy się bardziej wciągnęłam.
Każdy lubi co innego :P Dla mnie rys postać był na idealnym poziomie i jedynie Adam drażnił, ale dało się przeżyć. Co do akcji - ja się wciągnęłam od początku, stety/niestety lubię tego typu książki stąd moja opinia.
No pewnie, że każdy lubi coś innego :) Ogółem, na pewno czytałam masę gorszych książek, dla mnie :"Marynarka" to był raczej przeciętniak niż coś bardzo złego.
Prześlij komentarz