Paul French - Północ w Pekinie

piątek, 25 lipca 2014

Gdyby nie to, że należałoby jakoś uzasadnić swoją opinię napisałabym o tej książce krótko i jednoznacznie: nudy. Dawno, naprawdę dawno, nie wynudziłam się tak przy jakiejkolwiek książce. Momentami śmiałam się sama do siebie, że w końcu wiem, jak to jest czytać taką prawdziwą szkolną lekturę - z całym tym przymusem, niechęcią i błaganiem, by ta męka się końcu skończyła. Tak, za szkolnych czasów raczej lubiłam czytać lektury; nie, przez Północ w Pekinie nie byłam w stanie przebrnąć.

Myślałam, że skoro książka zdobyła Nagrodę Brytyjskiego Stowarzyszenia Autorów Powieści Kryminalnych oraz Edgar Award for Best Fact Crime to ciężko będzie się na niej zawieźć. Do tego napisana na faktach, na podstawie dokumentów z chińskich i brytyjskich archiwów - czyli coś, co ja bardzo lubię - byłam wręcz święcie przekonana, że powieść jest pewniakiem na kilka godzin niezłej rozrywki. Niestety, mimo, że pod pewnymi względami książka jest dobra to jednak, jako kryminał, nie spełniła moich oczekiwań.

Akcja powieści rozgrywa się w latach trzydziestych dwudziestego wieku w Pekinie. Autor bardzo szczegółowo przybliżył nam najważniejsze wydarzenia rozgrywające się w Chinach na arenie politycznej. Według mnie, nawet zbyt szczegółowo... Nie mam nic przeciwko poznaniu pewnych aspektów ówczesnych czasów, jednak ta wiedza musi mi być przekazywana przy okazji zasadniczej części powieści, Paul French zrobił to jednak inaczej. Jeśli kogoś bardzo interesuje, w jaki sposób kształtowała się polityka Chin na początku dwudziestego wieku to z pewnością znajdzie w powieści dużo cennych informacji, w przeciwnym wypadku zapewne będzie czytał Północ w Pekinie z podobnym przymusem co ja.

Dennis, stojąc w pokoju Pameli, przypomniał sobie o portrecie studyjnym dziewczyny zrobionym zaledwie kilka dni wcześniej: efektowna suknia, pełne pewności siebie spojrzenie. Tymczasem to, co widział przed sobą, przypominało raczej celę zakonnicy, z wąskim łóżkiem, prostą szafą, biurkiem i krzesłem. Żadnych luksusów jakiegokolwiek rodzaju. Był to chłodny, prosty pokój bez życia, aż trudno było uwierzyć, by mieszkała w nim młoda kobieta."

Pamela Werner była ładną blondwłosą i szarooką dwudziestolatką, adoptowana przez brytyjskie małżeństwo nigdy nie poznała swojego prawdziwego pochodzenia. Niektórzy zgadywali, że mogła być Rosjanką, jednak nikt nigdy tego nie potwierdził. Jej przybrana matka zmarła, gdy Pamela była malutką dziewczynką, całe swoje życie spędziła więc z przybranym ojcem, niestety ten często podróżował a zostawiona praktycznie samopas dziewczynka wychowywała się sama. Śledztwo, zarówno policji, jak i Edwarda Wernera, wykazało dwoistą naturę młodej kobiety - z jednej strony była uważana za spokojną, wręcz szarą myszkę; z drugiej zaś za lubiącą zabawę i spotkania towarzyskie. Mało kto chyba znał ją tak naprawdę, nawet w swoim pamiętniku nie zapisywała wszystkich swoich myśli.

Ciało Pameli znaleziono nad ranem na początku stycznia 1937 roku, przez kolejne dni policja starała się wykryć sprawcę morderstwa, jednak szybko można zauważyć, jak bardzo nieudolnie prowadzone jest śledztwo. Kilka tygodni później, gdy sprawa zostaje uznana za zakończoną, mimo znikomego wyniku, Werner postanawia sam zająć się poszukiwaniami. Po kilku miesiącach ciężkiej pracy udaje mu się poznać całą prawdę, o wszystkim oczywiście informuje chińską policję, jednak ta nie jest zainteresowana wynikami prywatnego śledztwa... A przynajmniej nic w tej sprawie nie robi. Czytając o zaciętości Edwarda w poszukiwaniu mordercy swojej córki zaczęłam go podziwiać. Wiem, że niektórzy by się załamali i w samotności przeżywali żałobę, inni - jak Werner - możliwe, że zakasaliby rękawy i wzięli się do pracy choć nie wiem czy z podobnym skutkiem - to, co udało się dokonać mężczyźnie pomimo niebezpieczeństw, zasługuje na podziw. 

„Co za obrzydliwa zgraja”, mówił do siebie Werner. „Bandziory, które nie tylko jeżdżą razem na polowania na Zachodnich Wzgórzach, ale polują też na ludzi. Śledzą, łapią, zabijają, a następnie patroszą swoje ofiary. Razem złapali Pamelę, zaprowadzili ją do burdelu w hutongu Chuanpan i razem ją tam zabili”."

Na co przede wszystkim zwraca się uwagę podczas lektury? Na błędy policji. Przynajmniej ja, czytając, zastanawiałam się czemu nie zwrócili uwagi na to czy na tamto. Dlaczego zlekceważyli jakiś trop, czemu nie drążyli pewnych rzeczy bardziej. Może za dużo naczytałam się kryminałów, może na spokojnie można więcej wymyślić, jednak śledząc pracę policjantów odnosiłam wrażenie, że bardziej skupiają się na codziennym piciu alkoholu niż na czymkolwiek innym. Przykre. 

Największym minusem powieści jest zbytnie skupienie się na opisie politycznej sytuacji Chin, jednak sposób przedstawienia poczynań policji oraz ojca Pameli również nie należy do zbyt interesujących. Wręcz powiedziałabym, że autor przedstawił wszystko sucho, beznamiętnie, bez jakiegokolwiek polotu. Co kilka akapitów podsumowywałam całość głośnym ziewnięciem, poważnie się zastanowię zanim sięgnę po drugą podobną powieść. Bardzo się zawiodłam, wręcz za bardzo.

Łatwo można się domyślić, że nie polecam nikomu powieści Paula Frencha. Pomysł był dobry, wykonanie mierne. Szkoda.

Za książkę dziękuję portalowi  Sztukater:

0 komentarze:

Prześlij komentarz