Jason Mott - Przywróceni

środa, 13 sierpnia 2014

- Co czytasz?
- "Przywróceni".
- To coś o zombiakach?
- Nie, to o ludziach, którzy wrócili po śmierci. Tak w mocnym skrócie.
- Wszyscy?
- Nie, część.
- Hmm... A co trzeba było zrobić, żeby wrócić? I w takim razie po co umierać?

No właśnie? Po co umierać, skoro za jakiś czas można wrócić do życia. Po co przeżywać żałobę, jeśli ma się nadzieję, że jutro, pojutrze, za jakiś czas, bliska nam osoba zapuka do drzwi? Jason Mott miał ciekawy pomysł, jednak w moim odczuciu powieść miała sporo niedopowiedzeń. Lubię czytać historie z różnych punktów widzenia, w przypadku Przywróconych mamy przedstawiony tylko jeden - żywych. A ja przez cały czas lektury zastanawiałam się - co na to tytułowi przywróceni?

Sam pomysł mi się bardzo spodobał, wydał mi się czymś świeżym i nowym, z miejsca przykuł moją uwagę i - szczerze - napaliłam się na książkę jak głupia. Oczywiście jak to zwykle bywa moje oczekiwania były zbyt wygórowane, trochę się zawiodłam, jednak muszę stwierdzić, że, jak na debiut, powieść jest bardzo dobra. W trakcie lektury zastanawiałam się nawet co by było, gdyby tego typu wydarzenia miały faktycznie miejsce. Pewnie każdy, czytając, sobie zadał chociaż jedno podobne pytanie... Szybko stwierdziłam, że jakkolwiek można by uznać powrót zmarłych za cud, to jednak upierdliwy cud. Pomijając kwestię nagłego wzrostu demograficznego, bezrobocia, problemów z podstawowymi artykułami do życia itd., to jest jeszcze kwestia samego postrzegania śmierci i mętliku w głowach, jaki ta sytuacja by spowodowała. Pewnie na samym początku byłaby radość, sama chętnie na nowo przytuliłabym jedną i drugą babcię, jednak co dalej? Gdzie miałyby mieszkać, za co żyć, jak one by się czuły nagle pojawiając się w moim życiu i widząc mnie X lat po swojej śmierci? Jak odnalazłyby się w nowym świecie?

Choćbyś się wściekał na świat,on i tak trwa."

Jason Mott nie podał odpowiedzi na te pytania, zajął się problemem z innej strony. W jego powieści wszystko stało się nagle, ot, z dnia na dzień wcześniej zmarłe osoby zaczęły się pojawiać w różnych miejscach, niekoniecznie związanych ze swoim wcześniejszym życiem. Początkowo myślałam, że znajdę w tym jakąś prawidłowość, na przykład będą wracały tylko te osoby, które zmarły nagle, w wyniku wypadku czy morderstwa, nic takiego jednak się nie potwierdziło. W książce kilka postaci zastanawiało się dlaczego ich krewni nie wrócili, czemu sąsiad odzyskał swoją dawno zmarłą żonę a jemu nie udało się na nowo połączyć z rodzicami? Być może przez to ludzie w końcu podzielili się na zwolenników i przeciwników przywróconych. Zazdrość i tu pokazała swoje oblicze... Choć pewnie i strach. 

Hargrave'owie mieli szczęście odzyskać zmarłego przed pięćdziesięciu laty synka. Lucille i Harold mieli wcześniej dość jednoznaczną opinię o przywróconych, nie uważali ich za ludzi, prędzej już za diabły. Pojawienie się Jacoba zmieniło ich punkt widzenia, a przynajmniej Lucille bo Harold nie chciał przyjąć chłopca na powrót pod swój dach. Matka na nowo miała swojego synka, i, mimo, że widziała w nim coś nienaturalnego, bagatelizowała to i cieszyła jego obecnością. Zresztą, wszyscy potwierdzali, że przywróceni nie do końca byli tacy jak wcześniej, choć nikt nie umiał powiedzieć, o co dokładnie chodzi. W końcu zdarzył się cud a cuda się nie kwestionuje... Po jakimś czasie rząd wziął sprawy w swoje ręce, postanowił umieścić przywróconych w wyznaczonych punktach i zdecydować co dalej z nimi robić. Niestety tygodnie mijały jeden za drugim, przywróconych było coraz więcej a decyzji jak nie było, tak nie było... Jak długo jednak mogło to trwać?

Człowiek nie może się bać,gdy postępuje właściwie."

Kwestia zamykania przywróconych w wytyczonych strefach bardzo przypominała mi obozy koncentracyjne. Oczywiście intencje były inne, w powieści Jasona Motta rząd chciał w ten sposób zapanować nad przywróconymi, był kierowany strachem a nie rządzą zabijania czy wykorzystania taniej siły roboczej, jednak wynik był podobny. Straszne warunki, w jakich ludzie musieli przebywać, strach, coraz większa demoralizacja - to jest nie do uniknięcia w takich sytuacjach i przy podobnej organizacji. Autor dobrze oddał obraz tego typu obozów oraz zachowań zamkniętych w nich osób. Nie zdziwił mnie finał powieści, wręcz wydał mi się mało "krwisty" i właściwie niczego nie rozwiązywał. Ciekawa jestem czy ekranizacja "Przywróconych" przyniesie mi podobne odczucia.

W powieści co jakiś czas były wprowadzane nowe postaci, część z nich ma później związek z główną fabułą, część "pojawia się i znika". Nie wiem jaki miało to cel, ale zdecydowanie wpływało na niekorzyść powieści. Może to błąd Jasona Motta, może się trochę pogubił w trakcie pisania i nie zdołał połączyć wszystkich wątków ze sobą... Ciężko mi ocenić, jednak jest to zdecydowanie minus książki. Innym moim zastrzeżeniem jest, jak już pisałam, jednostronność. Autor mógłby przedstawić choćby punkt widzenia Jacoba, co czuł mały chłopiec wracając do rodziców i widząc ich w tak posuniętym wieku? Jakoś nie chce mi się wierzyć, by wszyscy przywróceni mieli klapki na oczach i nie widzieli rzeczy oczywistych.

Kończąc lekturę Przywróconych wie się o nich tyle samo co na początku. Może o to chodziło, może czytelnik miał się dalej zastanawiać dlaczego zmarli wrócili na ziemię i jaki był tego cel. A może Jason Mott sam nie wiedział, jak to wytłumaczyć? Czasami lubię tego typu zabiegi, ale nie w tym przypadku. Naprawdę liczyłam na coś innego... Pomysł fajny, jednak nic więcej. Nie polecam.

4 komentarze:

Chabrowa pisze...

Szkoda, też chciałabym dowiedzieć się coś więcej o osobach, które wróciły :)

Scoto pisze...

Dokładnie, już nawet nie o tym co się dzieje po śmierci i gdzie były, ale ogólnie ich uczucia po powrocie, co myślały o świecie i jak zareagowały na zmiany. Przecież dla 8-letniego chłopca widok swoich rodziców w wieku 70-kilku lat musiał być szokiem... Nie do końca wykorzystany pomysł. :/

Dizzy pisze...

Jakiś czas temu widziałam tę książkę na półce w księgarni, ale z tego co widzę, to dobrze, że zrezygnowałam z zakupu. :)

Scoto pisze...

Mnie też kusiło, żeby ją kupić, ale na szczęście się powstrzymałam i udało mi się ją pożyczyć. :P

Prześlij komentarz