Lilin Nikołaj - Syberyjskie wychowanie

piątek, 15 sierpnia 2014

Syberia zawsze mnie przyciągała, interesowała mnie zarówno jej fauna i flora, jak i ludność ją zamieszkująca. Nic więc dziwnego, że musiałam przeczytać Syberyjskie wychowanie. Przyznaję, że Lilin Nikołaj zaskoczył mnie, spodziewałam się po książce czegoś innego a dostałam świetną historię o jego życiu - chłopcu wychowanym w środowisku brutalnych przestępców Naddniestrza. Nie myślcie jednak, że jedyne co zyskacie w trakcie lektury to strach, zniesmaczenie i niedowierzanie. Nic bardziej mylnego, wbrew pozorom to opowieść o szacunku, honorze, przestrzeganiu zasad i braterstwie.

Lilin Nikołaj urodził się w 1980 roku, jego rodzina należała do Urków, nacji, która kieruje się ustalonym kodeksem. Chłopca od małego uczono przyjętych zasad, chcąc zostać pełnoprawnym członkiem swojej społeczności, Lilin musiał je sobie przyswoić i nimi kierować się w życiu. W swojej autobiografii, strona po stronie, przybliża nam życie Urków. Poznajemy zarówno dobre, jak złe strony, wychowania naddniestrzańskiej nacji. Czasami mogą one nas szokować, w końcu czegoś innego nas nauczono i do czegoś innego przyzwyczajono. Lilin z jednej strony zachowywał się jak zwykłe dziecko - chodził do szkoły, oglądał kreskówki, ganiał z kolegami za piłką; z drugiej mamy małego przestępcę drażniącego milicjantów, wdającego się w bójki, cieszącego się z własnego noża i traktującego więzienie jako normalny etap w życiu każdego mężczyzny.

Chłopcy na podwórkach bardzo często zakładają swoje "bandy". Wymyślają swoje nazwy, hasła, przezwiska, jakieś zasady. Bawią się w wojny z innymi grupami, rywalizują, by być najlepszymi na podwórku. Można powiedzieć, że u Urków również coś takiego miało miejsce choć ciężko to traktować jako zabawę. U nich naprawdę rzucano w siebie kamieniami, bito, dźgano nożami. Tam, gdzie miała się polać krew - najczęściej się lała. Niejednokrotnie dochodziło do czyjejś śmierci. Lilin traktował to jako coś normalnego, dla mnie było to ciężkie do uwierzenia, jak nastoletni chłopiec może być aż tak okrutny, jednak w świecie Urków to było... życie. Oczywiście, gdy ktoś skrzywdził inną osobę dla zabawy, bez konkretnego powodu, był karany przez starszyznę. Nikt nikogo nie podawał na milicję, Syberyjczycy rozwiązywali tego typu sprawy między sobą. Muszę przyznać, że była w tym pewna sprawiedliwość... Pewna.

Kto chce zbyt wiele, jest szalony, ponieważ człowiek nie może posiąść więcej, niż jego serce potrafi pokochać."
 
Szczególnie zainteresowała mnie kwestia tatuażów - Lilin, mając naście lat, postanowił zostać tatuażystą i do tego zawodu się przygotowywał. Nigdy nie interesowałam się tym głębiej, dla mnie tatuaż ma być nie tylko ładny i ozdabiać ciało, ale mieć również większe znaczenie. Przynajmniej ja tak traktuję swój i tym się kierowałam wybierając motyw. Na Syberii jest podobnie, poza kwestią estetyki, tatuaż mówi praktycznie wszystko o swoim "nosicielu" - jakie przestępstwo popełnił, do jakiej nacji należy, w jakim więzieniu siedział i kiedy... Lilin przez długie lata odkrywał znaczenie poszczególnych wzorów, uczył się je rozróżniać, łączyć i robić. Od początku miał do tego talent, dlatego dość szybko stał się cenionym tatuażystą. Historia, w jaki sposób do tego doszedł była jedną z najbardziej mnie interesujących w powieści. Jednak to nie było wszystko.

Milicja to osobny temat. Oczywiście każda osoba pilnująca, by prawo było przestrzegane, traktowana jest jako zło. Stróżów w najlepszym przypadku unika się, w najgorszym wyzywa, pluje, rzuca w nich kamieniami uciekając się aż do większej przemocy fizycznej. Lilin od małego uczony jest nienawiści do milicji, mając kilka lat robi "psikusy" funkcjonariuszom traktując to niemal jako swój obowiązek. Pobyt w więzieniu to normalna kolej rzeczy, nikt u Syberyjczyków nie traktuje wyroku, jako czegoś niezwykłego czy zawstydzającego. Autor opisuje swoje pierwsze pobyty w więzieniu, będąc jeszcze niepełnoletnim trafił do zakładu karnego dla młodocianych, gdzie był świadkiem przemocy, morderstw i gwałtów. Ta część jego autobiografii była chyba najbardziej wstrząsająca.

A wiesz, czemu Bóg dał człowiekowi życie dłuższe niż zwierzętom? (...) Bo zwierzęta kierują się instynktem i nie popełniają błędów. Człowiek kieruje się rozumem, przez co potrzebuje jednej części życia, żeby je popełnić, drugiej, by móc je zrozumieć i trzeciej wreszcie, by spróbować żyć bezbłędnie."

Wbrew pozorom trudno winić rodziców Lilina za to, kim i jaki się stał. Sami wychowani w tej kulturze nie znają innego życia i jak mogą, starają się, by życie ich syna było lepsze. Widać to zwłaszcza w momencie, gdy chłopak będąc na warunkowym zwolnieniu, łamał wbrew ich zakazom, postanowienia sądu. Lilin wyrósł na młodocianego przestępcę, jednak ostatecznie udowodnił, że - jeśli tylko się chce - można zmienić swoje życie. To zakończenie autobiografii jest mocno budujące, w końcu nie zawsze można się spodziewać szczęśliwego zakończenia, przy takim początku życia. 

Syberyjskie wychowanie to powieść wstrząsająca i zapadająca w pamięć. Nie jest to łatwa lektura, jednak warto przez nią przebrnąć i zapoznać się z życiem Urków. Wbrew pozorom, jednak czyta się się szybko, czytelnik nie jest w stanie oderwać się od kart książki, po prostu musi czytać dalej... Na mnie zrobiła duże wrażenie, mam nadzieję, że i Wy będzie mieli podobne odczucia. Polecam.


Za książkę dziękuję portalowi  Sztukater:

0 komentarze:

Prześlij komentarz