Pamiętam, jak mając naście lat, odwiedzałam babcię i czasami trafiałam na telenowelowy seans. Chcąc nie chcąc, oglądałam serial razem z nią, nie rozumiejąc czemu babcia tak się emocjonuje. To nie było dla mnie i dalej tak jest. Nie oglądam tasiemców, nie przeżywam sztucznie stworzonego życia, mam swoje własne problemy i to one mnie obchodzą. Niestety czytając Poznać prawdę miałam wrażenie, jakbym wróciłam do tamtych odwiedzin, akcja powieści męczyła i dłużyła się niczym standardowy "tasiemiec". Każdy rozdział był jak jeden odcinek, przewidywalny, nudny, trochę naciągany. Choć oczywiście jest możliwość, że ja zwyczajnie nie powinnam czytać obyczajowe książki... Sami oceńcie...
Nie wiem czy wierzę w prawdziwą przyjaźń, moim najlepszym przyjacielem jest mąż i tak pewnie zostanie jeszcze długo. Kiedyś było inaczej, z upływem czasu jednak, jedna po drugiej, przyjaźń się wykruszała. Być może byłam za młoda, być może nie zależało mi/im aż tak... Może odległość też zrobiła swoje, w końcu sporo znajomych mój wyjazd potraktowało niemal jak zdradę. Jakkolwiek było, dzisiaj jest, jak jest, i - wbrew pozorom - cieszę się z tego co łączy mnie z moją drugą połówką. Poznać prawdę opowiada o przyjaźni między dwoma młodymi kobietami. Amanda i Barbara wspierały się w trudnych chwilach, cieszyły radością drugiej i po prostu były, jedna dla drugiej, na dobre i na złe. Obie ciężko doświadczone przez los, obie wychowujące samotnie dzieci, obie czekające na miłość - nie brzmi to jak scenariusz telenoweli? Przyjemnie było czytać o więzi, jaka łączyła te dwie kobiety, obecnie niezbyt często się to zdarza a przynajmniej ja, w swoim najbliższym otoczeniu, tego nie zauważyłam. Może mamy zbyt mało czasu, może za szybko żyjemy, może nowoczesna technologia sprowadziła na inny poziom związki międzyludzkie? Ktoś wie?
Po pierwszej scenie, w której grupa przyjaciół spotyka się przy ognisku, myślałam, że powieść obejmie więcej postaci. Pomyliłam się... Wprawdzie później, każdy z nich w jakiś sposób pojawiał się w książce, ale najważniejszymi bohaterkami były Amanda i Barbara. Akcja Poznać prawdę nie ma nagłych zwrotów akcji, nie przyśpiesza w miarę upływu stron, wręcz napisałabym, że zwalnia i momentami się wlecze. Te właśnie momenty przypominały mi tasiemcowe seriale - kilka stron/odcinków musiało minąć, by znowu coś mogło się zacząć dziać. No i sama fabuła! Hmm... Mocno "życiowa"... Być może dlatego tak bardzo mi się nie spodobała, nie zawsze oczekuję wartkiej akcji jednak ta pozycja mnie wyjątkowo znużyła. Marta Grzebuła napisała książkę dla osób szukających przy lekturze pewnej dozy wyciszenia, chcących zastanowić się nad ludzką naturą, nad tak zwanym życiem. Ja nie szukałam sposobności do refleksji, pragnęłam jedynie rozrywki i, tak jak unikam seriali obyczajowych, tak pewnie teraz będę robiła z tego typu literaturą.
Jak już pisałam głównymi bohaterki były Amanda i Barbara, dwie kobiety "po przejściach". Amanda początek swojego dorosłego życia podporządkowała chłopakowi - rzuciła studia i podjęła pracę, aby wspomóc finansowo partnera. Mimo, że wszyscy mówili jej co o tym myślą i jak widzą ten związek, nic sobie z tego nie robiła. Dopiero, gdy "wielka miłość" kończył swoje studia prawnicze i ją rzucił pod byle pozorem, przejrzała na oczy... Niestety stało się to, gdy Amanda była w ciąży. Barbara w tym czasie już jakiś czas była wdową. Straciła męża i teściów w wypadku samochodowym będąc w czwartym miesiącu ciąży. Wtedy pomogła jej Amanda i rodzice więc sytuacja przyjaciółki, dała sobie radę i może przez to nie przeraziła jej sytuacja przyjaciółki a dała nowa energię do pomocy. Mając już odchowanego synka wiedziała co mówi pocieszając przyjaciółkę i oferując jej pomoc. Obie kobiety były w podobnej sytuacji choć z innych powodów - świat im się załamał, zostały same z dziećmi, mogąc liczyć jedynie na rodzinę i przyjaciół. W takich sytuacjach szybko przekonały się na kogo mogą liczyć. Przyznaję, że bardziej przejęłam się losem Barbary, Amandzie dziwiłam się, że nawet nie wystąpiła o alimenty... I choć obie były w ciężkiej sytuacji to jednak wbrew pozorom nie miały tak źle - miały pracę, własne mieszkania, rodzinę skora do pomocy. Naprawdę widziałam w życiu gorsze sytuacje. Obie sobie poradziły, ułożyły życie i tylko jednego brakowało im do szczęścia - miłości - na którą ciężko było im się otworzyć. Wiadomo jednak, że czas robi swoje..
Oczywiście w powieści pojawiają się też inne postaci, choć każda w ten, czy w inny sposób, jest powiązana z obiema kobietami. Szczególnie zwróciły moja uwagę dzieci Amandy i Barbary oraz pojawiający się w ich życiu mężczyźni. Ciężko mi było uwierzyć, by przyjaciółki tak łatwo pozwalały wkroczyć w swoje życie nowym "ukochanym", raczej oczekiwałabym pewnej ostrożności z ich strony, może nie tyle w stosunku do siebie, co do swoich pociech. Zbyt łatwo pozwalały myśleć dzieciom, że to nowy tatuś, ale może to tylko moje wrażenia... No i same przeżycia głównych bohaterek - autorka chyba skupiała się na pozytywnych emocjach bagatelizując te złe. Tu też miałam wrażenie, że wszystko rozgrywa się niczym w serialu, szybkie przeskoki żalu do szczęścia, ze złych chwil do szczęśliwych, przy czym tych złych nie było oczywiście tak wiele, jak można się spodziewać po samotnych matkach, żyjących z jednej wypłaty, do tego kończących studia...
Oczywiście w powieści pojawiają się też inne postaci, choć każda w ten, czy w inny sposób, jest powiązana z obiema kobietami. Szczególnie zwróciły moja uwagę dzieci Amandy i Barbary oraz pojawiający się w ich życiu mężczyźni. Ciężko mi było uwierzyć, by przyjaciółki tak łatwo pozwalały wkroczyć w swoje życie nowym "ukochanym", raczej oczekiwałabym pewnej ostrożności z ich strony, może nie tyle w stosunku do siebie, co do swoich pociech. Zbyt łatwo pozwalały myśleć dzieciom, że to nowy tatuś, ale może to tylko moje wrażenia... No i same przeżycia głównych bohaterek - autorka chyba skupiała się na pozytywnych emocjach bagatelizując te złe. Tu też miałam wrażenie, że wszystko rozgrywa się niczym w serialu, szybkie przeskoki żalu do szczęścia, ze złych chwil do szczęśliwych, przy czym tych złych nie było oczywiście tak wiele, jak można się spodziewać po samotnych matkach, żyjących z jednej wypłaty, do tego kończących studia...
Poznać prawdę to, jak już wcześniej wspomniałam, powieść obyczajowa skierowana przede wszystkim do kobiet. Cóż, ja chyba jestem mało kobieca, do mnie niespecjalnie trafiła, jednak moja mama czy teściowa byłyby zainteresowane treścią. W miarę zagłębiania się w fabułę powieści możemy poznać odpowiedzi na pytania: Czy przyjaciółki poradzą sobie w ciężkich sytuacjach? Jak czas i kolejne przeszkody w życiu wpłyną na uch relacje? Czy się jeszcze zakochają? Wyjdą za mąż? Czy jednak resztę życia spędzą samotnie?
Powieść Marty Grzebuły nie jest czymś, do czego kiedykolwiek wrócę czy będę zachwalała wśród znajomych. Mimo, że książka jest dobrze napisana, opisy są bardziej niż poprawne a bohaterowie dobrze zarysowani to jednak nie trafiła do mnie. To są moje subiektywne odczucia, tak naprawdę ciężko mi opisać wady powieści, bo takowych za bardzo nie znalazłam. Ot, nie mój klimat. Zrobiłam mały eksperyment, przeczytałam powieść obyczajową i za więcej dziękuję.
2 komentarze:
Ja tam się skuszę, może mi się spodoba :)
Jeśli lubisz tego typu książki to powinna Ci się spodobać. :)
Prześlij komentarz