Daria Dużyńska - Go-go club

sobota, 14 marca 2015

Świat erotyki dla wielu z nas pozostaje jedną wielką niewiadomą. Nie wiemy dokładnie co się dzieje za drzwiami klubów go-go, możemy się jedynie domyślać i dopowiadać sobie do zasłyszanych historii wszystko to, co nam podpowie wyobraźnia. Oczywiście niekoniecznie będzie się to zgadzało z prawdą i pewnie sporo z tych rzeczy będzie mocno krzywdzące dla dziewczyn pracujących w takich miejscach. Pozostała część pewnie znalazłaby pokrycie z rzeczywistością, gdybyśmy skonfrontowali z nią własne domysły. Nie każdy jednak ma na tyle odwagi/pieniędzy/czasu, by pojechać w takie miejsce i wszystko sprawdzić. Na szczęście, aby poznać choć trochę środowisko klubów go-go, nie musimy sami udawać się do nich, wystarczy, że sięgniemy po odpowiednią literaturę... Choćby powieść Go-go club Darii Dużyńskiej.

Autorka porównuje tytułowy nocny lokal do mikrokosmosu, którego centrum miała być chromowana rura. Po lekturze Go-go clubu miałam raczej wrażenie, że centrum był pokój tancerek. To głównie tam miało miejsce większość rozmów i tam dziewczyny mogły chwilę odpocząć i być sobą. Tam się najbardziej odsłaniały, mimo, że to przy klientach klubu rozbierały się do naga. Rura (i jej otoczenie) byłą raczej ważnym punktem dla przychodzących do lokalu mężczyzn. Nie tylko rozrywką, odskocznią od codzienności, ale i ładnym, "cycatym", konfesjonałem. W końcu kto by ich zrozumiał tak, jak tancerka go-go? Komu innemu mogli się wyżalić, opowiedzieć o trudach swojego życia, kto by ich lepiej pocieszy? Książka zaczęła się dość zabawnie od historii mężczyzny, który przypadkiem, czy też raczej z rozpędu, trafił do klubu go-go i został naciągnięty na drogie drinki i prywatne pokazy. Uśmiałam się czytając o jego rozterkach, tłumaczeniach i strachu przed gniewem żony. Szczerze pisząc nie rozumiem co mężczyźni widzą w oglądaniu roznegliżowanych, nawet najpiękniejszych, kobiet. Nie trafia to do mnie, nie moja bajka. Chętni jednak muszą być, mimo niebotycznych cen, skoro kluby w dalszym ciągu mają się dobrze.

Daria Dużyńska za wszelką cenę chce przekonać czytelnika, że striptizerka nie jest równoznaczna z prostytutką. Trudno się z nią nie zgodzić, jednak pewnie większość z nas podświadomie nie wierzy, by gdzieś na zapleczu klubu nie można było znaleźć ładnego pokoiku z dużym łóżkiem... Poza tym wydaje mi się, że choćby nie wiem ile się zarabiało tańcząc na rurze to jednak łatwe pieniądze kuszą a wiadomo - apetyt rośnie w miarę jedzenia. Po pewnym czasie zmienia się stosunek do własnego ciała, inaczej się postrzega nie tylko obnażanie się przed nieznajomymi, jak i sam stosunek płciowy. Na dobrą sprawę nie wiem jak bardzo bohaterki Go-go clubu się obnażały, ale wątpię by płacono im za taniec bieliźnie.

Go-go club to nie tylko historie poszczególnych dziewczyn oraz dialogi między nimi a klientami, ale również rozważania o egzystencji. Przy każdym tego typu tekście zastanawiałam się po co autorka zawarła je w książce. By bohaterki nie wydawały się pustymi Laseczkami-Dupeczkami (określenie zaczerpnięte z Go-go clubu) i wydały się chociaż trochę mądrzejsze? Nie wiem... Wiem jednak, że każdy myślący czytelnik sam powinien wysnuć wnioski odnośnie opisanych striptizerek i ich poziomu intelektualnego. Dziewczyny pochodziły z różnych światów. Część miała "normalny" dom, część pochodziła z biednych, czasami patologicznych, rodzin. Część studiowała, część uważała edukację za niepotrzebną fanaberię. Klub go-go przyciągał nie tylko zdesperowane osoby, ale i takie, które były po prostu ciekawe "jak to jest" i chciały się w ten sposób zabawić, jednocześnie zarabiając na siebie. Motywy pracy jako striptizerka były najprzeróżniejsze, większość jednak była tam dla pieniędzy.

Czytałam już inne książki dotyczące zarówno striptizerek, jak i prostytutek. Go-go club niestety nie dostarczył mi większej wiedzy niż inne tego typu publikacje. Owszem, dzieło Darii Dużyńskiej czytało mi się szybko i przyjemnie, czasem śmiałam się z przedstawionych historii, jednak jeśli liczycie na wnikliwsze spojrzenie na kluby go-go, raczej zachęcałabym do zapoznania się z innymi tytułami. Go-go club skupiał się bardziej na striptizerkach i ich doświadczeniach oraz na klientach niż na zasadach funkcjonowania tego typu miejsc. To książka będąca raczej dopełnieniem pozostałych publikacji o podobnej tematyce. Jeśli interesuje was klub ze striptizem przedstawiony od strony pracujących tam dziewczyn - zachęcam do lektury.


Za książkę dziękuję organizatorom akcji Polacy nie gęsi i swoich autorów mają.

1 komentarze:

Chabrowa pisze...

Przyznam, że mnie ta książka zaciekawiła. Nigdy nie czytałam niczego o podobnej tematyce

Prześlij komentarz