Mark Del Franco - Rzeczy niekształtne

sobota, 25 stycznia 2014

Opis:

W Weird, dzielnicy magicznych istot z Faerie, opary czarów i magia wiszą nad ulicami jak smog w centrum Bostonu. Porucznik Leo Murdock z Bostońskiego Departamentu Policji ma twardy orzech do zgryzienia. Ktoś morduje wróżki z Weird - męskie dziwki z kolorowymi skrzydełkami . Sprawa jest lepka i śmierdząca. Connor Grey to były członek Gildii - druid, który stracił moc w potyczce z terrorystą. Dla maga wysokiej klasy to gorsze niż nadepnąć skrzata. Pracując jako konsultant Murdocka od spraw fata, Grey musi udać się na miejsce zbrodni. Rozmazana na asfalcie wróżka z wyrwanym sercem i wciśniętym w ranę kamieniem to niecodzienny widok, nawet jak na Weird. Bostoński Departament Policji i Gildia najchętniej zamietliby sprawę pod dywan, ale tym razem to się nie uda. Wtorkowy Zabójca nie zamierza poprzestać na jednej ofierze. Connor odnajduje ślad, który prowadzi wprost do... Kryminał w dualnej rzeczywistości. Magiczne istoty wprost z baśni braci Grimm i współczesna metropolia, amerykański Boston. Czy to się uda? A czemuż by nie! Murdock i Grey - duet, którego nikt nie powstrzyma.

Empik.pl
 
Trochę czasu minęło od ostatniej tego typu przeczytanej przeze mnie książki. Jakoś z fantastyką było mi nie po drodze. Kiedyś uwielbiałam, teraz mnie do tego jakoś nie ciągnie. Pewnie co jakiś czas sięgnę po tego typu powieści, ba!, mam nawet w planach poznanie twórczości kilku autorów, jednak jakiejś wielkiej chęci, póki co, nie czuję.
 
Przyznam się, że początkowo trudno mi było odnaleźć się w świecie Connora Greya. Trochę stron upłynęło zanim zrozumiełam kto jest kim/czym, co potrafi, czemu jest tak a nie inaczej i w ogóle... No jakoś odzwyczaiłam się od fantastycznego świata choć może był to skutkiej powoli rozkręcającej się fabule? Pierwsze rozdziały nie zachwyciły mnie, później było trochę lepiej, ale też bez zbytniej rewelacji. Brakowało mi lepszego opisu wykreowanego przez Del Franco świata, pomysł miał niezły, ale wykonanie wyszło trochę nie najlepiej.
 
Connor Grey - kiedyś wielka gwiazda Gildii, później biedny druid, który większość swoich mocy stracił w walce z terrorystą. Dorabia, jako konsultant od spraw fata, widzimy jak powoli zdaje sobie sprawę jakim burakiem był wcześniej i jak zmienia się jego stosunek do innych. Cóż, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. ;) Postać taka sobie, nie miałam do niego żadnego stosunku, nic, kompletnie, był bo był i tyle. Żeby mnie chociaż irytował... Pewnie, gdyby zginął w połowie powieści bardziej by mnie to zaciekawiło niż wszystko inne. No, ale jak tu zabić głównego bohatera? Nie wypada przecież...
 
Leo Murdock i Bostoński Departament Policji byli, według mnie, najciekawszym elementem książki. To znaczy byli tak słabo opisani, że aż mnie zainteresowali. Leo niby, przynajmniej z opisu książki, powinien odgrywać większą rolę w całej historii a cały czas miałam wrażenie, że facet działa na zasadzie "pojawiam się i znikam". Oczywiście w jakimś tam stopniu poznajemy go i dowiadujemy się z grubsza jak działa Bostoński Departament Policji, ale gdyby autor poświęcił Leo trochę więcej czasu zamiast, po raz enty, opisywać picie kawy przez Connora, pewnie Rzeczy niekształtne byłyby znacznie ciekawsze.
 
Świat pełen elfów, druidów, wróżek i innych takich był w miarę interesujący, ale nie porywał mnie. Sama fabuła była dość ciekawa - ktoś zabija wróżki-prostytutki wyrywając im serca - kto, po co, w jaki sposób? To odkrywamy po kolei w trakcie lektury. Przyznaję, że tylko to trzymało mnie przy Rzeczach niekształtnych, rozwiązanie zagadki było warte czytania więc pod tym względem polecam książkę. Poza tym mam mieszane uczucia, coś w tej historii było, ale niesmak i pamięć o ciągnących się żółwim tempem pierwszych rozdziałach pozostał... Czy sięgnę po inną ksiażkę Del Franco? Raczej nie...

0 komentarze:

Prześlij komentarz