Stephen King, Joe Hill - W wysokiej trawie

piątek, 7 lutego 2014

Od miesiąca przymierzam się do powieści Kinga. Oczywiście zawsze coś mi staje na drodze - patrz: inna ksiażka - ale to opowiadanie postanowiłam przeczytać. Po pierwsze, jest króciutkie, po drugie, King napisał ją wspólnie z synem więc byłam ciekawa co z tego wyszło.
 
Opis:

Cóż mogłoby się wydarzyć na polu wysokiej trawy? W świecie Stephena Kinga wspomaganego przez jego syna Joe Hilla – wszystko, co tylko podpowie Ci owładnięta strachem wyobraźnia...
Cal i Becky to kochające się rodzeństwo. Kiedy Becky zachodzi w ciążę na pierwszym roku studiów, brat decyduje się jej pomóc i odwieźć siostrę do rodziny w drugiej części Stanów. Przejeżdżając przez Kansas słyszą wołanie o pomoc, które dobiega z przylegającego do szosy wielkiego pola traw. Zatrzymują się na parkingu przy kościele pod dziwnym wezwaniem Czarnego Kamienia Odkupiciela. W pobliżu nie ma nikogo, a dziecinny głos dobiega z niedaleka, więc decydują się wejść w gąszcz i wyprowadzić chłopca na bezpieczną drogę. Jednakże Becky i Cal szybko gubią się w trawie. Spotkanie z ludźmi w niej żyjącymi będzie dla nich zabójcze...

lubimyczytac.pl
 
 
Opowiadanie zaczyna się standardowo, jeśli chodzi o Kinga. Jakieś wołanie, prośba o pomoc, tu opis dziwnej, wysokiej trawy, tam mała wzmianka o zakurzonych, porzuconych samochodach... Leciutki dreszczyk przebiega Ci po plecach bo przecież wiesz, że coś jest nie tak, że z tego nie może być nic dobrego a Cal i Becky pchają się śmierci w objęcia. No, ale...
 
Trochę się rozczarowałam, opowiadanie jest na znośnym poziomie, jednak to nie jest to, na co liczyłam po tej parze. Czuć było styl Kinga, twórczości Hilla nie znam zbyt dobrze więc ciężko mi go ocenić, ale połączenie ich pracy w tym przypadku zalatuje niedociągnięciami i małym badziewiem. Dlaczego? Bo fabuła jest strasznie przewidywalna, kompletnie niczym nie zaskakuje, tekst czyta się lekko i płynnie, ale czytelnik zwyczajnie płynie z prądem nie myśląc, nie czując, nie mając z tego takiej radochy, jak mieć powinien.
 
No rozczarowałam się, no...
 
Lubię Kinga, cholera - spędziłam sporą część dzieciństwa ślęcząc nad jego ksiażkami - i z bólem serca piszę, że to nie to. Może za dużo wymagam? Inni się zachwycają, ja jęczę... Hmm... W dupce się poprzewracało?
 
Mam zamiar sięgnąć po jakąś inną praca tych dwóch panów - oby było warto!

0 komentarze:

Prześlij komentarz