Mira Grant - Przegląd Końca Świata: Feed

czwartek, 13 marca 2014

Przy pierwszych stronach trylogii Przeglądu Końca Świata zastanawiałam się jak tym razem (bo, nie okłamujmy się, wariacji o zombiakach jest cała masa) zostanie wytłumaczone pojawienie się żywych trupów. Trochę bałam się, że całość będzie oklepana i się wymęczę przy lekturze, wprawdzie widziałam pozytywne opinie, jednak wiadomo jak to jest - są gusta i guściki. Ja (nie)stety jestem fanką zombiaków, filmy, powieści - jestem w niebie - musiałam więc w końcu przeczytać książkę Miry Grant.
 
Był rok 2014, naukowcy starali się poprawić egzystencję ludzi i wynaleźli szczepionkę na katar oraz na raka... Oba projekty były prowadzone oddzielnie, niezależnie od siebie, dopiero z czasem okazało się, że to był błąd - tylko, co oczywiste - kto mógł to przewidzieć? Szczepionki połączyły się ze sobą tworząc wirus Kellis-Amberlee, śmiercionośny, na swój sposób myślący, zmieniający większość ssaków w żywe trupy. Człowiek przestał smarkać, siąkać nosem, kichać, wszelkie obawy o jakiekolwiek nowotwory przestały mieć rację bytu, można powiedzieć, że życie uległo poprawie, gdyby nie ciągły strach o amplifikację. Wirus zmienił całe społeczeństwo. To, co kiedyś uważano za normę, po Powstaniu w 2014 roku stało się niebezpieczne.
 
Wyobraźcie sobie plac zabaw, zardzewiała huśtawka lekko skrzypi na wietrze, karuzela obok zarosła dawno nie obcinaną trawą, jest cicho, pusto, brudno... Tego miejsca nikt od dawna nie odwiedzał, przynajmniej nie w takim celu, w jakim był stworzony, jednak nie ma w tym niczego dziwnego - wypuszczenie dziecka na plac zabaw i pozwolenie mu na chwilę zabawy może się skończyć procesem o znęcanie i zaniedbanie. Nic już nie jest takie jak dawniej. Normalna szkoła? Zapomnij. Wyjście do sklepu? Jesteś pewny? Świat ogarnęły zombiaki, nie wpadniesz już do znajomych na plotki bez testu krwi. Wirus opanował wszystko, kwestia bezpieczeństwa jest priorytetem.
 
Georgia i Shaun Masonowie urodzili się już po Powstaniu, nie znali wcześniejszego świata, zombie to dla nich coś normalnego, większe zbiorowiska ludzi wzbudzają u nich niepokój, żyją i myślą według innych standardów niż my - według zasad z końca świata. Początkowo trudno mi to było zrozumieć, ludzie, mimo wszystko, zawsze dążyli do łączenia się w grupy. Na każdym filmie główną zasadą było nie rozdzielanie się, im nas więcej, tym łatwiej walczyć - jednak nie 26 lat po inwazji żywych trupów. Społeczeństwo z czasem zrozumiało, że większa ilość ludzi może doprowadzić do tragedii. Łatwiej pozbyć się "problemu", gdy w pomieszczeniu jest pięć a nie pięćdziesiąt osób. Trudno się z tym nie zgodzić, jednak tego typu postępowanie bardzo zmieniło ludzi, to już nie był gatunek standy, lecz aspołeczny. 
 
Główni bohaterowie są blogerami, ich marzeniem jest stworzyć własny portal. Georgia zajmuje się newsami, Shaun dostarcza czytelnikom odrobinę adrenaliny, Buffy ogarnia artystyczną oraz techniczną stronę prowadzenia bloga. Są coraz bardziej rozpoznawalni, częściowo dzięki przybranym rodzicom, ale w głównej mierze dzięki własnej pracy. Sama bawię się trochę w blogowanie więc łatwo było mi zrozumieć ich stosunek do postów, statystyk, rankingów i czytelników. Trochę zaskoczyło mnie znaczenie blogów, wprawdzie dobrze wytłumaczono dlaczego wcześniej bazowano na informacjach z tego typu źródła, ale blisko trzydzieści lat po Powstaniu? Trochę to dla mnie niejasne. Choć może żyjąc w normalnym świecie trudno mi zrezygnować ze standardowego myślenia, gdzie podstawowym źródłem informacji jest prasa i telewizja? Może...
 
Zaraz po Powstaniu blogi stały się ważnym źródłem informacji, rząd nie był w stanie zablokować tej formy dostarczania wiadomości i jeśli telewizja i radio było cenzurowane - to blogosfera była nie do opanowania. Ludzie nie wierzyli już oficjalnym portalom, władza próbowała uspokajać, bagatelizowała problem a ludzie umierali. Społeczeństwo szybko zrozumiało, że fani starych filmów Romero o żywych trupach więcej im pomogą niż rząd. Tak zaczęła się walka o przetrwanie. Mira Grant postarała się przybliżyć ten okres i późniejszą sytuację, pokrótce opisała odzyskiwanie poszczególnych regionów i powody, dla których niektóre tereny zostawiono żywym trupom. Widać, że autorka przemyślała całą książkę i udowodniła, że z zombiakowej tematyki można jeszcze wycisnąć kilka ciekawych pomysłów.
 
Georgię i Shauna poznajemy dwie dekady po Powstaniu, sytuacja jest w miarę opanowana, ludzie przystosowali się do sytuacji a Stany Zjednoczone akurat są w momencie wybierania nowej władzy. Rodzeństwo zostaje wybrane do towarzyszenia kandydatowi na prezydenta, Peterowi Rymanowi, w czasie kampanii, dzięki temu ich blogowa kariera szybko rusza z miejsca a ich strona jest jedną z najchętniej czytanych na świecie. Nie myślcie jednak, że na tym kończy się historia - polityka, zombie, niebezpieczeństwo - wszystko to łączy się ze sobą tworząc wybuchową mieszankę. Możecie naprawdę zdziwić się co z tego wyszło i jak kończy się pierwsza część trylogii Przeglądu Końca Świata.
 
Czytając powieść miałam mieszane uczucie co do relacji łączących Georgię i Shauna, wychowywali się razem, traktowali się jak rodzeństwo, ale momentami było to dość dwuznaczne. Nie do końca mi się to podobało. Sama mam brata bliźniaka i nigdy moje relacje z nim nie wyglądały w ten sposób... No, ale my nie wychowywaliśmy się w zombiakalnym świecie... Może autorka miała coś innego na myśli, może chciała tylko pokazać jak bardzo rodzeństwo było sobie bliskie i jak o siebie dbało. Nie wiem, mnie to raziło.
 
Kwestia zwierząt jest dość ciekawie rozpatrzona. Mamy do czynienia z zombie-krowami, końmi, psami... Wbrew zdrowemu rozsądkowi nasz ukochany owczarek może nagle przerodzić się w coś strasznego, chcącego nas pożreć. Mało kiedy twórcy dzieł o tematyce Z-apokaliptycznej poruszają kwestię zwierząt. W Przeglądzie... autorka całkiem nieźle z tego wybrnęła, powiedziałabym, że jej wizja ma sporo sensu i trudno się nie zgodzić z jej pomysłem. Sami się przekonajcie, może inaczej spojrzycie na swoje domowe zwierzątko?
 
Mira Grant stworzyła świat, który jest przerażająco rzeczywisty. Postarała się na tyle dobrze wytłumaczyć funkcjonowanie jego struktury, byśmy nie mieli wątpliwości, że wszystko stało się naprawdę. Zombie zapukali nam do drzwi chcąc jednego - zjeść nas. Mogę to sobie wyobrazić, więcej - tak bardzo wciągnęłam się w fabułę, że mogę wyjść z domu zastanawiając się jak bardzo będzie mnie bolało sprawdzanie krwi przy powrocie. Tak, powieść Grant wciąga i nie daje o sobie zapomnieć nawet na moment.
 
Do kogo jest skierowana? Momentami myślałam, że do nastolatków, choć nie do końca mogę sprecyzować skąd mi się to wzięło. Mimo, że postaci w książce przekroczyli już pełnoletność, czasami zachowywali się inaczej, jakby bawili się w dorosłość a blog stanowił tylko zabawę a nie źródło dochodów. Język powieści i styl narracji powoduje, że czyta się ją bardzo szybko i "gładko". Bardzo podobały mi się dialogi, stanowiły nie lada rozrywkę swoją ciętością.
 
Co myślę o pierwszej części Przeglądu Końca Świata? Chcę więcej, muszę wiedzieć co się dalej wydarzyło, mogę nie spać, mogę nie jeść, ale muszę przeczytać jaki był dalszy los bohaterów Przeglądu Końca Świata. Jestem bardzo na tak!

Recenzja bierze udział w wyzwaniu "Motyw zdrady w literaturze"
Recenzja bierze udział w wyzwaniu "Historia z trupem"

0 komentarze:

Prześlij komentarz