Anna Klejzerowicz - Ostatnią kartą jest śmierć

środa, 25 czerwca 2014

Ostatnio mam sentyment do polskich kryminałów, jak wcześniej przez dobrych kilka lat nie przeczytałam żadnego, tak teraz co chwila zapoznaję się z nowymi tytułami. Może to przez krążące po mojej głowie myśli, które nie dają mi spokoju i zmuszają do czytania o tajemnicach, mordercach i detektywach? Nie wiem, nie pierwszy raz zdarza się, że mnie ciągnie do konkretnej tematyki, zapewne i ten okres minie i nastanie nowy, równie zaskakujący. Powieść Ostatnią kartą jest śmierć niczym mnie nie zaskoczyła, dostałam dokładnie to, o czym mówił opis, ale... Nawet mi to nie przeszkadzało...

Weronika Daglewska miała pecha, w tym samym czasie zbiegły się jej trzydzieste urodziny, utrata pracy i rozpad związku. Inna kobieta pewnie by usiadła w kącie i gorzko zapłakała... Jednak nie Weronika! Na przekór wszystkiemu postanowiła zrobić sobie prezent urodzinowy i pójść do wróżki. Semiramida nie spełnia jednak jej oczekiwań, zamiast pociechy, że wszystko się ułoży, księże z bajki pędzi już na białym rumaku a nowa praca czeka tuż za rogiem, Daglewska usłyszała ostrzeżenie o niebezpieczeństwie i trochę zbyt szczere uwagi o swojej aktualnej sytuacji. Weronika jednak nie jest typem zbyt przejmującym się czyimiś wymysłami, życie toczy się dalej, kobieta stara się wszystko poukładać a w tym czasie Semiramida popełnia samobójstwo - a przynajmniej tak się wszystkim wydaje... Tutaj wkracza Daglewska.

Z duszą na ramieniu - choć nadrabiając miną - wspinałam się powoli schodami wieżowca na ostatnie piętro. Celowo zrezygnowałam z windy, by odwlec decydującą chwilę. Myślałby kto, że miałam przed sobą na przykład trudną randkę albo że udawałam się do dentysty! Nic z tych rzeczy. Szłam do wróżki."

Weronika nie jest, czy też była, zwykłą dziennikarką. Zanim ją "zredukowano" prowadziła z powodzeniem rubrykę kryminalną. Po cichu nawet marzyła o otworzeniu własnego biura detektywistycznego. Można powiedzieć, że miała nosa do zagadek a śmierć lokalnej wróżki czymś jej zaśmierdziała. Jak się później okazuje, nie tylko jej, bo po kilku dniach od śmierci Semiramidy zgłosił się do niej mąż denatki. Weronika oczywiście przyjmuje zlecenie i w ten sposób szybko wkracza w świat tarota i rodzinnych tajemnic. To jej pierwsze prawdziwe śledztwo, jeśli chcecie wiedzieć czy sobie poradzi musicie sami sięgnąć po powieść, ja już w tym temacie będę cicho.

Nie byłabym jednak sobą, gdybym nie napisała czegoś więcej o kryminale... Ostatnio mam "szczęście" do cieniutkich książeczek, fatum jakieś czy jak? Niespełna 165 stron zapewniło mi rozrywkę na jakieś 2-3 godziny, niewiele biorąc pod uwagę, że dzieliłam moją koncentrację między powieść a pilnowanie kota. Plus był taki, że nie trzeba było skupiać się za bardzo na treści, mimo podzielności uwagi z powodzeniem wiedziałam "co i jak". Od czasu do czasu lubię powieści, które nie zmuszają do myślenia, jednak ostatnio chyba mam tego typu  czytadeł aż w nadmiarze.

I miał rację - baba nie była żadną czarownicą. Ani nawet prawdziwą wróżką. Była raczej tylko przysłowiową małpą z brzytwą."

Czytając cały czas miałam wrażenie, że mam do czynienia z artykułem z "Z życia wzięte" czy innego, tym podobnego, czasopisma. Kojarzycie może? Moja mama uwielbiała się w nich zaczytywać, na szczęście już jej to minęło - a może zwyczajnie przestano je wydawać? - i nie wydaje pieniędzy na bzdury, ale przez jakiś czas była wierną fanką "życiowych" historyjek. Ostatnią kartą jest śmierć bardzo mi przypominało jedną z takich historii, może przez to szybko się zorientowałam kto z kim i dlaczego? Rozwiązanie zagadki nie zaskakuje może specjalnie, jednak i tak przyjemnie mi się czytało o perypetiach Weroniki.

Anna Klejzerowicz napisała całkiem niezły kryminał do autobusu, książka jest poręczna, fabuła ciekawa, komu trzeba czegoś więcej jadąc komunikacją miejską? Przyznaję, że kilka razy parsknęłam śmiechem w trakcie lektury, ale w obecnych czasach komu to zaszkodzi? Ja przynajmniej nigdy nie miałam oporów śmiać się jak głupia do książki w miejscach publicznych. Zbliża się okres urlopów, jeśli zastanawiacie się co wybrać na plażę, żeby się nie przedźwigać, a jednak mieć na czym zawiesić wzrok (oczywiście poza plażowiczami) to polecam Ostatnią kartą jest śmierć.

Za książkę dziękuję portalowi  Sztukater oraz Autorce.

2 komentarze:

Zuzanna Gajewska pisze...

Tak kryminały - jak wciągną, to koniec. Wciąż je czytam i polskie cenię równie bardzo, jak skandynawskie, które - wiadomo - uwielbiam. Z pewnością przeczytam jak trafi w moje ręce - nie przepuszczę okazji, choć okładka w ogóle mi się nie podoba. Wiem, wiem: "Nie oceniaj książki po okładce, ale ta wieje tandetą... :/
/Pozdrawiam, Szufladopółka

Scoto pisze...

Widziałam ten tytuł jeszcze z inną okładką, bardziej mi się podobała, ale akurat trafiłam na ten egzemplarz :P Jak dla mnie okładka jak okładka, rewelacyjna nie jest, jednak jak na takie czytadełko nie ma co się spodziewać cudów.
Sama oceniam książki po okładce, chociaż w 99% przypadkach zależy od opisu czy przeczytam coś czy nie :P

Prześlij komentarz