Michał Bartosiak - Magia przyjaźni

czwartek, 12 czerwca 2014

Magia przyjaźni jest krótkim opowiadaniem o dorastaniu. Michał Bartosiak napisał historię o polskiej młodzieży, z którą każdy potencjalny młody czytelnik mógłby się utożsamić. Być może ja już mam zbyt dużo lat, a być może inaczej patrzę na pewne rzeczy... Trudno powiedzieć, ale przedstawieni młodzi ludzie wydali mi się trochę zbyt "wygładzeni". Chciałabym napisać, że opowiadanie wywołało we mnie głębsze emocje, jednak nie będę kłamała. Przeczytałam, wrażenia są, ale chyba odwrotne do tych, jakie zakładał autor...

Główny bohater, Michał (swoją drogą ciekawa jestem czy zbieżność imion głównego bohatera i autora ma jakiś związek?), powoli wkracza w dorosłość, w trakcie wakacji zakochuje się i przeżywa pierwszy miłosny zawód, później jest świadkiem śmierci swojego przyjaciela a ostatnia klasa liceum przynosi więcej niespodzianek i dylematów niż jakikolwiek chłopak mógłby sobie życzyć. Jako reprezentant szkolnej drużyny piłkarskiej Michał zbiera same pochwały, świetnie mu idzie na meczach, jednak ukrywane problemy z sercem nie wróżą zbyt dobrze. Chłopak ma wprawdzie marzenia o zawodowej grze tylko ile można ukrywać stan swojego zdrowia? Przy każdym upadku i omdleniu zastanawiałam się, gdzie on ma głowę i co niby chce z tym zrobić? Zamieść pod dywan?

Kasia jest pierwszą miłością Michała, mieszka w innym mieście niż on, w zasadzie oboje znają się tylko z wakacji, gdy chłopak przyjeżdża do kuzynów na kilka tygodni. Widać, że dziewczyna coś do Michała czuje, jednak zdaje sobie sprawę, że dzieląca ich odległość może być dla obojga problemem. Do tego, gdzieś obok jest ten drugi, równie mocno ją pociągający, więc dziewczyna ma dylemat. Traf chciał, że cała sytuacja sama się rozwiązała, gdy Michał nakrył ją z drugim chłopakiem. Nie pomogły tłumaczenia i przeprosiny, po szybkim rozstaniu nastąpił długi okres milczenia dopóki na światło dzienne nie wyszła pewna niespodzianka...

Już od pierwszych scen Michał jawi nam się jako zwyczajny dziewiętnastolatek, wakacje spędza na spotkaniach z przyjaciółki i piciu piwa. Widać, że przyjaźń ma dla niego duże znaczenie, bliskie mu osoby są na pierwszym miejscu i nie boi się rozmawiać o swoich uczuciach (choć przyznaję, że nigdy nie spotkałam osoby, która aż tak byłaby szczera i otwarta, momentami wydawało mi się to nieprawdopodobne). Zwróciłam uwagę na stosunek Michała do dziewczyn, zdawało mu się, że kocha Kasię - celowo piszę "zdawało mu się", gdyż nie wydaje mi się, by po pierwszej kłótni i zawodzie prawdziwa miłość ot tak sobie mogła wygasnąć - a mimo to w ciągu kilku zaledwie godzin zaproponował związek innej znajomej. Jakby na siłę szukał szczęścia i miłości...  
Wakacje głównego bohatera są bardzo pobieżnie opisane, zasadnicza część opowiadania skupia się na wydarzeniach rozgrywających się w pierwszych tygodniach szkoły. Przyjaciel Michała na pierwszej powakacyjnej imprezie ginie w wypadku samochodowym, chłopak bardzo przeżywa jego śmierć i trudno mu się z nią pogodzić. Mimo tragedii stara się jednak żyć dalej, zostaje kapitanem szkolnej drużyny piłkarskiej i wydaje się, że wszystko skończy się dobrze, dopóki nie przyjeżdża Kasia i nie informuje go o ciąży. Przed chłopakiem stanęło najtrudniejsze zadanie w życiu - wybrać realizację marzeń czy obowiązek. To nie jest proste, gdy jedna nieodpowiedzialna decyzja ma zniszczyć wszystko, na co pracowaliśmy przez całe życie. Michał postanawia stanąć na wysokości zadania, wbrew radom przyjaciół chce wziąć ślub z dziewczyną, wychować dziecko, jednak wtedy wydarza się kolejne nieszczęście...

Przyznaję, że zakończenie z jednej strony mnie zaskoczyło, z drugiej wydało mi się idealne. Potwierdziło jedynie moją opinię o Michale - jako osobie mało odpowiedzialnej i porywczej. Być może można to złożyć na karby młodości, ale tego typu wytłumaczenie niespecjalnie do mnie przemawia. Nie, nie polubiłam głównego bohatera, nie żałowałam tego, co mu się stało.
 
Magia przyjaźni od pierwszej strony mnie nie porwała. Kompletnie nie przypadł mi do gustu opis postaci, wydały mi się strasznie nachalne i na siłę wstawiane. Poza tym, wprowadzenie do akcji kilku osób i ich hurtowe przedstawianie, spowodowało tylko jeden wielki misz-masz. Nawet gdybym chciała, nie dałabym rady spamiętać kto jest ładną blondynką a kto wysokim brunetem. Również dialogi mnie nie porwały, choć muszę przyznać, że z każdą kolejną stroną było lepiej. Magię przyjaźni wprawdzie nie polecam, ale liczę na to, że każdy kolejny twór autora będzie lepszy.

0 komentarze:

Prześlij komentarz