Mieliście w dzieciństwie swojego ukochanego misia? Takiego, którego wszędzie ze sobą zabieraliście, opowiadaliście mu o wszystkim i traktowaliście jak najlepszego przyjaciela? Ja niestety nie... Oczywiście miałam masę różnych maskotek, ale jakoś żadna nie była tą jedną jedną, wyjątkową. Mała Anetka miała swojego misia, krótko, zaledwie kilka godzin, ale i tak jej pluszowy przyjaciel udowodnił, że jest z nią na dobre i na złe.
Miś, jeszcze w fabryce, został dokładnie poinstruowany przez swojego mentora, że nie może nigdy, przenigdy, poruszać się przy ludziach czy nawet przy zwierzętach. Zawsze ma być nieruchomy, nawet jedno drgnięcie nie może go zdradzić. Szkolenie obejmowało również przyswojenie całej wiedzy, jaką posiadał mentor, o ludziach i ich zachowaniach. Miś miał jeden cel - "kochać i być kochanym". O niczym innym nie marzył, jak o sprawianiu radości jakiemuś dziecku, w końcu - do czego innego mają służyć pluszowe niedźwiadki?
My – zabawki – potrafiłyśmy niemal czytać w myślach człowieka, jedynie na niego patrząc. Szkolili nas konsekwentnie. Nasz główny cel – kochać i być kochanym."
Sam pomysł żywych i myślących zabawek od razu nasuwa czytelnikowi na myśl animowaną serię Toy Story. Początkowo może i widać podobieństwa, jednak szybko można zauważyć, że miś z opowiadania Jędrzeja Bargłowskiego nie jest tak "niewinny", jak zabawki z bajki. Przede wszystkim, gdy zachodzi taka potrzeba, potrafi dosadnie wyrazić swoje zdanie i zakląć. Jest trochę niczym żołnierz, ma swoją misję ("kochać i być kochanym"), swoje zalecenia (nie ruszać się przy ludziach) i swoją własną osobowość. Może przez to polubiłam go od pierwszej chwili. Oczywiście ktoś może powiedzieć, że to, co jak miś Ted - w końcu ten wielki pluszak również potrafił przekląć, ale jednak uważam, iż obie maskotki mają ze sobą mało wspólnego. To po prostu nie ta bajka.
Anetka była małą grzeczną dziewczynką, starała się nie sprawiać problemów swojemu tacie i macosze, by nie narazić się na nieprzyjemności. Jej mama zmarła przy porodzie więc dziewczynka nigdy jej nie poznała, jedyne co miała, to zdjęcie po niej. Hanna nienawidziła pasierbicy, przy mężu udawała, że wszystko jest w porządku, ale za jego plecami biła i poniżała dziecko. Interesował ją tylko jej synek, Jacek, kilkumiesięczny chłopczyk mający prawdopodobnie, jak ona, trudny charakter. Miś od pierwszej chwili znienawidził Hannę, polubił ojca Anetki a dziewczynkę pokochał miłością bezgraniczną. Taką naprawdę na dobre i na złe, przy czym złe bardzo szybko zaczyna mieć miejsce a miś zostaje postawiony przed największym pluszowym dylematem - nie zrobić nic, czy zrobić i się ujawnić?
Nie mogę uwierzyć, że to koniec. Wstaję i patrzę na swoją panią, na jej dogorywające ciało. Wydaje mi się, że słyszę jej słodki głos, który szepcze mi do ucha: "Kocham Cię, Misiu, będziesz moją ulubioną przytulanką, będziesz ze mną spał i osłaniał przed nocą... i... i... potworami"."
Przyznaje, że zakończenie niespecjalnie mnie zaskoczyło, spodziewałam się czegoś podobnego, jednak nigdy nie powiedziałabym, że jest ono sztampowe i oklepane. Cała historia jest bardzo dobrze napisana, aż żałowałam, że to tylko kilka stron i tak szybko muszę się rozstać z pluszowym bohaterem. Jeśli macie ochotę na słodką historyjkę o pluszaku i jego pani to się zawiedziecie, jeśli natomiast chcecie czegoś mocniejszego - to spokojnie mogę Wam polecić to opowiadanie. Niestety nie miałam przyjemności zapoznać się z pozostałymi utworami z antologii Toystories, dlatego ciężko mi ocenić ich poziom, jednak jeżeli kogoś zainteresowało to konkretne opowiadanie to gorąco zachęcam do lektury.
0 komentarze:
Prześlij komentarz