Sięgając po powieść Nie tylko o łajdakach myślałam, że dostanę dobrą obyczajową historię - nie zawiodłam się. Magdalena Kulus sprawnie nakreśliła obraz młodej dziewczyny szukającej swojej drogi, jej czasami nadopiekuńczych rodziców oraz wiejskiej społeczności. Spędziłam kilka godzin świetnie się bawiąc choć nie zawsze przedstawione sceny śmieszyły, czasem wprawiały w przygnębienie - ale przecież i w prawdziwym życiu tak jest, raz się śmiejemy, raz płaczemy.
Powieść opowiada o Anastazja, prawie absolwentki polonistyki, która postanawia uciec z miasta na wieś. Nie wiem czy w literaturze to częsty temat - ja przynajmniej mało co o tym czytałam - ale za to obserwuję to na co dzień w swoim otoczenia. Ba! Sama uciekłam z Warszawy i zamieszkałam w mniejszej miejscowości. Wprawdzie to nie wieś więc i środowisko inne, jednak i tu spotkałam się ze "śledzeniem" i uwagami w stylu "często cię widzę, jak..". Jednak mentalność mimo wszystko jest bardziej miejska, Nastka posmakowała prawdziwiej swojskiej plotki i nieukrywanego zainteresowania.
Anastazja to dwudziestokilkulatka, która dotarła do kolejnego ważnego momentu w życiu - zakończenia studiów. Wprawdzie miała jeszcze do napisania pracę magisterską i jej obronę, ale już powoli zaczynała myśleć co dalej zrobić ze swoim życiem, gdzie zamieszkać i jakiej pracy szukać. Dopiero co zakończona polonistyka wydawała się jej straconym czasem, nie była pewna czy pięć lat nauki coś jej dały poza papierkiem. Na co dzień mieszkała w Tychach, ale postanowiła przenieść się do małego rodzinnego domku, Maszkarki, na wsi pod Częstochową. Miała nadzieję, że w ten sposób trochę się usamodzielni a czas spędzony z dala od rodziców wpłynie na nią korzystnie. Po cichu też liczyła na rozwiązanie sytuacji z Olkiem - chłopakiem, z którym spotykała się od kilku miesięcy na zasadzie seks-przyjaciela. Anastazja liczyła na coś więcej, kochała go, choć Olek wyraźnie nie chciał niczego więcej od ich znajomości.
Wtedy nie rozumiałam jeszcze, że na miłość nie można zapracować ani zasłużyć — ona albo jest, albo jej nie ma."
Każdy kto znał bliżej Nastkę wiedział, że wyprowadzka na wieś jest ucieczką. Dziewczyna miała już dość swojego życia, chciała przemyśleć pewne rzeczy i ukierunkować swoje dalsze działania. Oczywiście liczyła na ciszę, spokój i samotność - dwie pierwsze rzeczy dostała, z trzecią było znacznie gorzej. Osobiście uważam, że samotnym można być w większym mieści, gdzie niejednokrotnie nie zna się sąsiada z tego samego piętra. Na wsi jednak jest inna mentalność, plotka to chleb powszedni, a już mieścina, gdzie ma się jeszcze swoją rodzinę... Cóż, Nastka naiwnie oczekiwała, że spędzi kilka tygodni sama jak palec. Zamiast tego spędzała aktywnie dni, na szczęście nowe znajomości i dorywcza praca nie przeszkadzały jej w pisaniu pracy magisterskiej.
Powieść Magdaleny Kulus pokazuje przemianę Anastazji z roztrzepanej dziewczyny w odpowiedzialną młodą kobietę. Po raz kolejny przekonuję się, że najprościej nauczyć się samodzielności mieszkając bez rodziców. Nastka nawet zaczęła gotować, od czego wcześniej stroniła, podjęła pracę, zajmowała się swoimi psami, opiekowała się chorym chłopcem... To już nie była ta sama dziewczyna, która przyjechała przed Wielkanocą do Maszkarki. Autorka ukazuje również inne zagadnienia w swojej książce - polską wieś, skutki dokonywanych wyborów, losy poszczególnych ludzi, życie z chorobą rdzenia kręgowego. To ostatnie ma szczególne znaczenie, gdyż autorka sama zmaga się z tą chorobą, choć w łagodniejszej wersji od tej opisanej.
Dzięki niemu zrozumiałam, że ważne jest to, co tu i teraz, bo jutra może po prostu nie być. doświadczyłam namacalności bliskości śmierci i jej nieuchronności, pojęłam też, że w obliczu odchodzenia wiele drobnostek nie ma znaczenia. Ja z tych drobnostek dotychczas potrafiłam sobie i innym robić piekło."
Nie tylko o łajdakach opisuje kilka tygodni z życia dziewczyny, w tym czasie zdążyła nie tylko poukładać większość prywatnych spraw, ale również poznać kogoś, kto skutecznie i ostatecznie wyleczył ją ze starej miłości. Wbrew myślom, że Anastazja spotykała na swojej drodze samych łajdaków, jest inaczej.Myślę, że miała dużo szczęścia w życiu a napotykani ludzie przeważnie okazywali się świetnym materiałem na przyjaciół. Oczywiście nie każdy się ze mną zgodzi, że nowa miłość Nastki jest dla niej odpowiednia. Sama nie jestem za takimi związkami, jednak wiem, że uczucia żądzą się własnymi prawami.
Magdalena Kulus stworzyła barwny obraz współczesnej polskiej wsi. Nie tylko o łajdakach to powieść poruszająca ważne tematy, ale w sposób lekki. Historia zapada w pamięć, daje do myślenia, jednak dostarcza też sporo dobrej rozrywki. Jest to z pewnością jedna z tych książek po które warto sięgnąć, może nie należy do najbardziej wartościowej literatury, ale przecież nie zawsze o to chodzi. Jeśli macie ochotę poczytać o perypetiach Nastki i jej znajomych - sięgnijcie po książkę Magdaleny Kulus. Polecam!
Za książkę dziękuję portalowi Sztukater:
Za książkę dziękuję portalowi Sztukater:
1 komentarze:
Ciekawa książka tu dzisiaj u ciebie. Zapisuję tytuł :)
Prześlij komentarz