Marek Kochan - Martynika i Biała Wyspa

poniedziałek, 2 lutego 2015

Każde dziecko ma małe bądź większe marzenia, które stara się zrealizować. Większość z nich najczęściej pomagają mu spełnić jego rodzice. Czasem jest to wymarzona zabawka, czasem wyjazd, innym razem zwierzątko. Martynika ma chyba wszystkie zabawki świata, w swoim pokoju czuje się jak w sklepie, ale żadna z tych rzeczy nie sprawia jej już radości. Dziewczynka pragnie mieć psa, niestety jej rodzice nie chcą się na niego zgodzić, jednak dziecko nie rozumie ich argumentów. Przyznam szczerze, że będąc na ich miejscu miałabym podobny dylemat. Jak spełnić marzenie dziecka jeśli wie się, że w domu nie ma warunków dla zwierzaka? Trudna decyzja, rodzice Martyniki mieli ciężki orzech do zgryzienia.

Martynika niecierpliwie czekała na dzień swoich urodzin. Oczywiście miała wielką nadzieję, że to właśnie wtedy dostanie swojego wymarzonego pieska. I tak się stało, przynajmniej w pewnym sensie, gdyż zwierzę okazało się... mechaniczne. Rodzice starali się wybrnąć jak najlepiej z problemu i doszli do wniosku, że pies-robot będzie najlepszym rozwiązaniem. Mylili się. Późniejsza próba udobruchania córki nie na wiele się zdała. Wędrówka od sklepu do sklepu w poszukiwaniu idealnej zabawki jedynie utwierdzała Martynikę w przekonaniu, że chce pieska, takiego prawdziwe, z krwi i kości. W końcu na złość rodzicom ukryła się w jednym sklepie i tam poczekała aż do jego zamknięcia. Usypiając w stercie maskotek nie sądziła, że w tym właśnie momencie zaczyna swoją przygodę.

Biała Wyspa to niezwykle ciekawe miejsce. Trudno je znaleźć na jakiejkolwiek mapie, mało kto o niej słyszał a ludzie, którzy na niej mieszkają nigdy z niej nie wyjeżdżają. Na Białej Wyspie nie znajdziecie kolorów, wszystko jest białe, zaczynając od ubrań a kończąc na trawie. Mieszkańcy tego miejsca żywią się wyłącznie serem i produktami seropodobnymi. Ich hasło przewodnie to Ser!, SERdeczność mają we krwi choć, jak się później okaże, nie wszystko jest takie, jak być powinno. Martynika jest zachwycona wyspą, na której krowy śnią, jednak czy obietnica otrzymania upragnionego zwierzaka powstrzyma ją przed powrotem do domu? Białą wyspę można porównać do czasów PRL-u. Odnajdujemy na niej „Deputat serowy”, czyli karteczki żywnościowe oraz Białą Służbę, przed którą trzeba uważać co się mówi i robi. Myślę starsi odbiorcy będą mieć przy czytaniu więcej rozrywki niż dzieci.

Chociaż książkę Marka Kochana można potraktować jako ciekawą czytankę, trudno znaleźć w niej jakikolwiek morał czy przesłanie. Tata Martyniki wspomina swoje dzieciństwo, czasy biedy i niedostatku, gdzie dzieci mogły jedynie pomarzyć o takich zabawkach, jakie jego córka posiada. Niestety autor nie pociągnął dalej tego tematu, Martynika zdawała się nawet nie rozumieć sensu jego wypowiedzi. Dziewczynkę można uznać za rozpieszczone dziecko, które swoim zachowanie zawsze wymusza na rodzicach kupno upragnionej rzeczy. Mimo, iż wyraźnie na początku historii wyjaśniono, że w domu Martyniki nie ma warunków dla psa, dziecko i tak na końcu powieści dostało wymarzone zwierzę. Czy coś się zmieniło w rozumowaniu rodziców dziewczynki? Raczej nie, powiedziałabym, że dali pieska byle tylko ponownie nie chowała się przed nimi i była grzeczna.

Martynika i Biała Wyspa to historia, która bardziej zainteresuje dorosłych czytelników przez jej nawiązania do czasów PRL-u niż dziecko. Brak jakiegokolwiek morału i przesłanie, że tupnięciem nogą można wymusić na rodzicach każdą rzecz, nie zachwyca i z pewnością nie plasuje książki Marka Kochana w czołówce rekomendowanych pozycji. Ja się bardzo zawiodłam na tej pozycji, pod względem graficznym książka mi się podobała, jednak treść mocno odbiega od tego, co chciałabym czytać swoim maluchom. Reasumując - niestety nie polecam.

0 komentarze:

Prześlij komentarz