Iwona Bińczycka-Kołacz - Znak ostrzegawczy

sobota, 14 marca 2015

Są historie oklepane, takie, których zakończenie jest wiadome już na początku. Są też historie życiowe, które zna każdy z nas. Iwona Bińczycka-Kołacz napisała typową powieść obyczajową... Przynajmniej tak się wydaje na pierwszy rzut oka. Historia Kamili i Agaty może przydarzyć się każdej z nas, mnie, tobie, sąsiadce czy koleżance z pracy. Nie ma w niej nic nadzwyczajnego, ot, zwykły ludzki los. Zarówna jedna, jak i druga kobieta, ma swoje życie i swoje cele, do których dąży. Mimo różnic charakterów utrzymują znajomość, choć obie wiedzą, że przez brak szczerości ciężko nazwać ich relację przyjaźnią. Kiedyś może było inaczej, jednak pewne wydarzenia zniszczyły jakąkolwiek głębię ich uczuć. Wbrew temu w dalszym ciągu spotykają się i wymieniają zdawkowymi informacjami o swoich życiach. Po co? Dlaczego? Ciężko powiedzieć. Może po prostu nie mają nikogo innego do pogadania a może sentyment do dawnych czasów wygrywa z rozsądkiem?

Kamila ma ciekawą, choć zależną od zleceń, pracę - oprowadza turystów po Krakowie. To chyba jej jedyne zmartwienie choć na brak pieniędzy nie może narzekać. Ma piękny dom i sprytnego synka, wszystko o czym niejedna kobieta może tylko pomarzyć. Niestety, jak to zwykle bywa, minusem życia Kamili jest jej mąż, wpatrzony w telewizor a nie w swoją żonę. Gdy los na nowo łączy kobietę i jej dawną miłość wszystko przestaje mieć znaczenie i do głosu zostaje dopuszczona dawna namiętność. Pytanie tylko czy faktycznie Kamila się w niej zatraci czy jednak przejrzy na oczy? Żeby nie było zbyt monotonnie na scenie pojawia się jej mama i siostra. Pierwsza postanawia zmienić swoje życie, druga walczy o nie z ciężką chorobą. Obie potrzebują od Kamili pomocy.

Agata jest przeciwieństwem Kamili. Cicha, spokojna, idąca przez życie z kochanym i kochającym mężem. Do pełni szczęścia brakuje jej tylko jednego - dziecka. W Znaku ostrzegawczym mamy pokazany początek jej walki o maleństwo - najpierw pozytywny wynik testu, później poronienie i walkę z dojściem do siebie po stracie, na końcu podjęcie kolejnych działa. Jej historia bardziej mnie poruszyła niż przeżycia Kamili. Łatwiej walczyć o miłość mężczyzny i pogodzić się z ewentualną porażką niż cierpieć z powodu poronienia i starać się zrozumieć dlaczego to na ciebie padło. Agata przeszła trudną drogę, w trakcie której odsunęła od siebie męża, na szczęście w porę zrozumiała, że on cierpi podobnie jak ona i nie jest sama w tej tragedii.

Wydawałoby się, że jedna kobieta może wspierać drugą, a jednak pozory mylą. Obie nie zdawały sobie sprawy co przeżywają nawzajem. Niby rozmawiają ze sobą, ale o mało znaczących rzeczach nie chcąc wyjawić swoich problemów. Trochę tego nie rozumiałam, po co łączyć główne bohaterki w tak mało znaczących relacjach? Musiałam dobrnąć do końca powieści, by się przekonać jaka była tego przyczyna.Łatwo się domyślić, że moją sympatię zdobyła Agata, od początku wydała mi się bardziej "swojska". Sympatyczna, walcząca z nadwagą i wesoła dziewczyna - jakbym czytała opis mojej sąsiadki. Późniejsza jej tragedia wywołała nową falę pozytywnych uczuć, które już do końca powieści kazały śledzić uważnie jej los i kibicować. Inaczej było z Kamilą, nawet jeśli mąż nie przejawiał zainteresowania jej osobą to i tak nie podobało mi się to, co budowało się powoli między nią a dawnym kochankiem. Zdrady to jednak nie jest rzecz godna podziwu...

Abstrahując od samej historii myślę, że należy zwrócić uwagę na warsztat pisarski autorki. Iwona Bińczycka-Kołacz wręcz fenomenalnie nakreśliła postaci głównych bohaterów a zawarte w powieści dialogi były bardzo naturalne. Nic nie wydawało mi się sztuczne bądź oklepane. Książkę czytało się bardzo przyjemnie, oddziaływała odpowiednio na moje uczucia co nie zawsze udaje się przy tego typu powieściach. Akcja Znaku ostrzegawczego może nie pędzi na łeb, na szyję, jednak jest prowadzona w odpowiednim tempie i naprawdę trudno się oderwać od lektury. Ja przynajmniej miałam z tym problem i, mimo późnych godzin nocnych, odwlekałam odłożenie książki i czytałam "jeszcze jedną ostatnią stronę". Znak ostrzegawczy może zaskoczyć wiele osób swoim zakończeniem. Iwona Bińczycka-Kołacz postanowiła napisać Finał przez duże F. Ciężko mnie czymś zdziwić a tu autorce się to udało... Wiem, że niektórym czytelnikom wprowadzony zabieg może nie przypaść do gustu, ale mnie się spodobał. To było dość ciekawe doświadczenie wczuwać się w historie Agaty i Kamili, by na końcu... Cóż, zdziwić się. Nie napiszę jednak czym, sami się przekonajcie!

Powieść Iwony Bińczyckiej-Kołacz jest ciepłą, mądrą i dobrze napisaną powieścią obyczajową. To nie tylko ciekawa historia dwóch kobiet, to szereg myśli skłaniających nas do myślenia. Ilu z nas ma niedokończone sprawy w przeszłości? Ilu z nas chciałoby zmierzyć się z nimi i przestać myśleć "co by było gdyby"? Jak często poddajemy się nie wierząc w pozytywne zakończenie naszych działań? Kiedy ostatnio zawalczyłeś o własne marzenia? Autorka poprzez swoją książkę skłania nas do zastanowienia się nad swoim życiem. Nie zazdrośćmy innych ich życia tylko przyjrzyjmy się własnemu - może coś nas mocno zdziwi?

Nie mogłabym zrobić nic innego poza poleceniem lektury Znaku ostrzegawczego. To kawałek bardzo dobrej literatury obyczajowej, naprawdę warto po nią sięgnąć!


Za książkę dziękuję organizatorom akcji Polacy nie gęsi i swoich autorów mają.

1 komentarze:

Chabrowa pisze...

Nigdy o tej autorce nie słyszałam. Ten finał mnie bardzo zaciekawił. Poszukam :)

Prześlij komentarz