Czasami lubię sięgnąć po thrillery historyczne,
nie jestem ich wielką fanką, ale to ciekawa odmiana raz na jakiś czas. O Złocie
Mefista nie znalazłam zbyt dużo informacji, jedynie krótkie streszczenie i
biografię autora. Zaryzykowałam, zamówiłam, przeczytałam i... żałuję. Mimo, że
fabuła na pierwszy rzut oka wydaje się ciekawa, to jedna rzecz mnie wyjątkowo
drażniła przy lekturze odbierając tym samym większość przyjemności.
Akcja powieści rozgrywa się pod koniec drugiej
wojny światowej i kilka lat po niej. Edmund Lienart ma za zadanie utworzyć tajną
organizację Odessę, która ma umożliwić ucieczkę najważniejszym nazistom i w
późniejszych latach pomóc odbudować IV Rzeszę. Założenie było proste - Niemcy
nie spodziewali się, by ich polityczni przeciwnicy podejrzewali Francuza o
wykonanie tak ważnej misji. Lienart zaangażował w działania swojego syna,
Augusta - uczącego się w seminarium - by ten nadzorował współpracę Odessy z
Watykanem.
W zasadzie większa część fabuły opowiada o
działaniach Augusta, on jest głównym motorem sprawczym Odessy. Młody mężczyzna
przemierza całą Europę, by nawiązać odpowiednie kontakty i sprawdzić część przedsięwzięć.
Uczestniczy w różnego typu intrygach, naraża życie, nawet poznaje kobiety od
strony intymnej, czego wcześniej, jako seminarzysta, nie dopuszczał do siebie.
August to dobrze wykształcony i wychowany człowiek jednak mnie wydał się
strasznie arogancki i odpychający. Jedyny ludzki czynnik, jaki w nim widziałam,
to oznaka litości, gdy dochodziło przy nim do pierwszych morderstw.
Oprócz działań Odessy autor przybliżył nam
funkcjonowanie Office of Strategic Services (OSS), agencji
wywiadowczej Stanów Zjednoczonych. Czytając Złoto Mefista miałam okazję zobaczyć w jaki sposób amerykańscy agencji działali,
jak wnikali w struktury wroga i nie wahali się oddać życia za swoją wagę. Szczególnie
zaimponowały mi kobiety w OSS, nie miały oporów (a przynajmniej nic o tym nie
było w tekście) uwodzić wrogów i w ten sposób ich inwigilować. W ten sposób
dotarto również do Augusta Lienarta i jego ojca, oboje okazali się bardzo
podatni na kobiece wdzięki.
Czy coś mnie zdziwiło? Chyba nic. Może niektóre
osoby byłyby zdziwione chciwością Kościoła czy Szwajcarii. Gdyby nie oni, całe
przedsięwzięcie nie miałoby racji bytu, może nic by z tego nie wyszło choć może
znalazłoby się inne rozwiązanie? W końcu pieniądze był, złoto jednak robi swoje
choć to przykre. Naziści zostali uratowani dzięki kosztownościom (i zębom)
odebranym ofiarom obozów koncentracyjnych. To była najbardziej bulwersująca
mnie część powieści, przeżyć za krzywdę innych i jeszcze nie mieć z tego powodu
żadnych wyrzutów sumienia. Nie będę w tym miejscu zagłębiała się w ten temat,
jednak przyznaję, że ciężko czytało mi się historię o ucieczce nazistów, gdy
cała sobą kibicowałam za ich pojmaniem i ukaraniem.
To, co mi się najbardziej nie podobało to
dialogi. Lubię, gdy są dobrze przemyślane, z odrobiną dwuznaczności,
inteligentne... Jednak jeśli niemal każda wypowiedź składa się w pięćdziesięciu
procentach z cytatów, sentencji i tym podobnych męczących składników to ja
dziękuję. Początkowo nawet mnie to bawiło, jednak mając za sobą sto stron, a
przed sobą czterysta, poczułam straszne zniechęcenie do książki i zmuszałam się
do sięgania po kolejną porcję banałów. Nie wiem czy autor miał nadzieję w ten
sposób przybliżyć czytelnikom środowisko kleru, ale mnie bardzo tym zmęczył.
Złoto Mefista jest z pewnością dobrze
przemyślaną i skonstruowaną powieścią opartą zarówno na faktach, jak i
domysłach historyków. O samej Odessie wiadomo niewiele, nie udowodniono nigdy
czy organizacja rzeczywiście istniała, to samo tyczy się ucieczki części
nazistów. Pomysł, że Hitler żył jeszcze długo po zakończeniu II Wojny Światowej
i ukazanie go, jako niedołężnego starca było dość zabawne. Książka ma swoje
plusy i minusy, w mojej opinii przeważyły niestety negatywy, to nie była
powieść dla mnie, jednak myślę, że miłośnicy thrillerów historycznych powinni
być zadowoleni z pracy Erica Frattiniego. Polecam i nie polecam jednocześnie,
myślę, że najprościej będzie sięgnąć po Złoto Mefista i przekonanie
się "czym to się je".
2 komentarze:
Ja tak właśnie mam z thrillerami/powieściami historycznymi, że jakoś do mnie nie przemawiają, zanim się rozkręcą, to odechciewa mi się czytać, a że nie lubię przerywać czytania, zwyczajnie nie zaczynam...
Ten akurat w miarę szybko się rozkręca, ale dialogi mnie odrzucały. Dałam koleżance, zobaczę co ona powie. :)
Prześlij komentarz